poniedziałek, 4 maja 2009

04.V.2009 Autortansfuzja nr 1 - cd.


/mieszkanie/

Dziś znów zaczyna się moja droga... Ze skierowaniem w dłoni jadę na pierwszą autotransfuzję. Za tydzień druga tura. Eh, smutno mi się robi. Jeszcze przedwczoraj nurkowałam z żółwiami a dziś smutna rzeczywistość... Nie lubię igieł. A "te" igły są spore :-/ Ale przecież już to przerabiałam. Nic nowego mnie nie czeka. "Po" opiszę jak było.

/"po"/

Tym razem czas spędzony w stacji krwiodawstwa na ul. Saskiej w Warszawie był sporo dłuższy niż ostatnim razem, kiedy przygotowywałam krew do pierwszego zabiegu. W stacji było sporo ludzi w tym wielu, którzy oddawali płytki krwi (proces oddawania płytek trwa dużo dłużej niż samej krwi, dlatego ci dawcy często przyjmowani są w pierwszej kolejności). Całość, od momentu wypisania ankiety, po badanie lekarskie, próbę krwi, półgodzinne badanie krwi (przy autotransfuzji badanie krwi trwa dłużej) zajęła mi 2,5 godziny. Początkowo do stacji krwiodawstwa miałam jechać sama - mój Tomasz i wszyscy znajomi o tej porze byli w pracy. Jak się okazało prawie wszyscy :-) Towarzystwa w stacji dotrzymał mi przyjaciel Piotrek, który cierpliwie czekał a po wszystkim odwiózł mnie do domu. To było bardzo dobre posunięcie, bo po oddaniu krwi nie czułam się jak skowronek. Mimo wszystko byłam osłabiona i śpiąca. Dziś już czuję się dobrze. Staram się dużo pić i sensownie jeść. Biorę też 3 razy dziennie po 1 tabletce Hemofer F prolongatum aby szybko odbudować utratę krwi w organizmie. Druga autotransfuzja już za tydzień tak więc do tego czasu znowu muszę być w świetnej formie. Oddanie prawie litra krwi w odstępie 7-8 dni czasu to sporo. Porządne odżywianie się w tym czasie i wspomaganie witaminami - nieodzowne.
Samo oddanie krwi tym razem bolało mnie mniej niż ostatnio. Nie mam nawet siniaka w zgięciu łokcia. W sumie - nic strasznego :-) W stacji pilnowałam aby mój woreczek krwi został dobrze opisany i oznaczony pieczęcią autotransfuzja. Musi do mnie trafić w Otwocku..

Trzymam kciuki za Elę, która była wczoraj operowana. Mam nadzieję, a nawet jestem pewna, że szczęśliwie dołączyła do grona Osteotomiaków :-) Mam nadzieję, że jak tylko wróci do domu odezwie się i napisze jak się czuje.
Sajmon, który w 6 dniu po operacji wrócił do domu i jak mi dziś napisał: czuje się bardzo dobrze. Dziś mija jego 11 doba po osteotomii ganza. Nie bierze już leków przeciwbólowych. W poniedziałek jedzie zdjąć szwy :-) Wiem, że od tego momentu zacznie szaleć i co dzień zdobywać swój Mount Everest :-) Pamiętam dokładnie jakie to uczucie, wykąpać się po raz pierwszy w wannie pełnej wody, wyjść na spacer, pierwsze zakupy, pierwszy raz dorwać się do kierownicy samochodu! Sajmon! To wszystko przed Tobą :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli chcesz podzielić się swoim zdaniem, skomentować post lub blog napisz coś od siebie :-)

W polu: "Komentarz jako" rozwiń listę i wybierz "Nazwa" wpisując swój nick albo imię. Jeśli jesteś zarejestrowany/a w Blogerze - wybierz "Konto Google".

Serdecznie zapraszam do komentowania i konwersacji :-)
Katja.