środa, 30 marca 2011

30.III.2011 Zapsułam się...

/mieszkanie/

Czasem ciało zupełnie odmawia posłuszeństwa. Wtedy zadaję sobie pytanie "Czy to moja wina? To ja je zepsułam?" Nie znam odpowiedzi. Ale kiedy stan rzeczy przybiera na ciężkości... czasem odechciewa się żyć. Boli i myślisz: "Proszę, czy może mnie ktoś dobić?" Na nic więcej już nie liczysz. Nie widzisz poprawy i tracisz wiarę.

niedziela, 27 marca 2011

27.III.2011 Dzień, zwykły dzień

/w trasie/

Znów cały dzień w samochodzie, znów od kliku dni zła passa.
Użeram się z własną nogą. Czy to jakaś nowość? Gdyby tylko z nogą.. ah... to było by zbyt piękne. Ale zawsze musi być coś na plusie ;) A to bark, a to łopatka, a to kolano, a to kręgosłup... Cóż. Życie. Ostatnio pewna dobra dusza patrząc mi w oczy zapytała (w kontekście własnego chorego bioderka) czy miewam takie dni, że nic mnie nie boli. Hm.... długo, naprawdę długo szukałam w pamięci takiego dnia. Czy od kilku lat w ogóle taki był? Istniał? Przeżyłam go w ciągu ostatnich 2-4 lat? Niestety, mimo sukcesywnego szperania w pamięci - nie znalazłam go...
Ale wierzę, mocno wierzę, że kiedyś wreszcie przyjdzie. Czekam na niego :) Bo przecież musi, prawda?

A w między czasie narzekań na samą siebie i swoje inwalidztwo nacieszam oczy podwodnym pięknem i czekam na lato, na głębię na prawdziwy free.

środa, 23 marca 2011

22.III.2011 I po zawodach...

/mieszkanie/

Cały świat wokół znów zwolnił tempa...
Gdzieś w środku trochę kłuje, trochę boli niefortunny werdykt sędziowski.. niefart, nieregulaminowe dotknięcie z coachem podczas statyki.. które położyło moją bitwę o podium :-(
Ale sport uczy pokory. Nie wszystko można mieć od razu, nie wszystko na zawołanie.
Same wyniki cieszą.. choć cieszyły by pewnie bardziej gdyby.. ach! Nie ma co już roztrząsać.
Poniżej namiastka tego co sprawia mi wiele radości..:

poniedziałek, 14 marca 2011

14.III.2011 Next weekend....

/mieszkanie/

W krótkiej przerwie pomiędzy rehabilitacją, nerwówką spowodowaną bezmyślnością starszego pana, który zrobił sobie parking w moim błotniku :-/ a treningiem wpadłam do domu. W zasadzie tylko po płetwę i resztę gratów. Nie wiem co będzie... Od kliku dni moje samopoczucie zamiast poprawiać się i rosnąć w siłę pogarsza się... Zamiast łapać szczyt formy zabiegam o to by nie stracić jej resztek i zdołać coś z siebie wycisnąć. Tak... "wycisnąć" to w tych okolicznościach bardzo negatywne stwierdzenie. Nie powinno tak być, że resztką sił rzucam się i miotam pomiędzy wynikami. Zegar nieubłagalnie odmierza czas do następnego weekendu... w który startuję na Mistrzostawach Polski we Freedivingu. Z motyką na słońce? Tak, mniej więcej tak to wygląda. Inwalida jedzie na zawody. Dobre sobie....
Ale jak obiecałam - nie poddam się walkowerem. Mimo, że jest krucho - wystartuję. Postaram się na ile mogę, a potem czas pokaże co się wydarzy. Czy zacznę ten sport traktować czysto amatorsko i dla przyjemności czy dalej biec za wynikiem i kolejnym PB? Nie wiem. Na razie jest duże ciśnienie... bardzo duże.
Po dzisiejszej terapii wiem, że mam o 2 problemy mniej, przynajmniej na ten moment. Odnawiający się problem podejrzenia o guza piersi (tak.. kolejnego) i zapalenie wyrostka robaczkowego. Ani jedno ani drugie mi nie grozi ;) Pierwsze to powięź i stres, drugie to przyczep mięśnia. Zostaje jeszcze standard - kochane biodro; zespół górnego otworu klatki piersiowej i niezidentyfikowana sprawa w prawym barku oraz najbardziej dokuczliwe - problem "skróconej" przepony, która powoduje oszałamiający ból odcinka lędźwiowego i brzucha. Jakże miło, jakże, hm.. zajmująco - można by powiedzieć.
Pakuję graty, ołów, płetwę i jadę na trening. Dziś z innym nastawieniem. Nie będę z sobą walczyć, ale postaram się zrozumieć swoje ciało i jakoś mu pomóc, może pokonam ból, albo przynajmniej uda mi się w nim wytrwać trochę dłużej niż ostatnio... Móc znów zrobić powyżej 4 minut w statyce... to ostatnio brzmi jak odległa bajka, jak marzenie niemalże..
Czas pokaże.

czwartek, 10 marca 2011

10.III.2011 Metry

/basen/

Po kilku dniach w suszu wróciłam do wody. Wreszcie poczułam swoją płetwę. Integralnie, ze mną, jak własny ogon :)

To był baaaardzo dobry trening :) :)