niedziela, 27 września 2009

27.IX.2009 MAZDA MX-5 Rulezzzzz!

/lotnisko Bemowo/

XX-lecie Mazdy MX-5! Działo się! Było gorąco! 200 Mx-5 z całej Polski w jednym szyku! Wspaniały widok, wspaniałe uczucie móc być częścią tej wyjątkowej społeczności :-)
Dziś już padam ze zmęczenia. To był dzień pełen wrażeń. Jutro postaram się zamieścić pełniejszą relację ze zdjęciami.


foto:net

piątek, 25 września 2009

25.IX.2009 4 miesiace po Ganzu? Znowu?

/mieszkanie/

Czy nadszedł czas na jakieś podsumowanie? Tak? Bo niby dziś mijają 4 miesiące po mojej drugiej osteotomii? Ano. Minęły. Pioruńsko szybko. Dobrze, będzie skrótowo.
Właśnie przeczytałam sobie w własnym archiwum bloga jak to było 4 miesiące "po" w przypadku prawej "starej" jak ją nazywam nogi. Eheh..., czytając uśmiechnęłam się. Byłam wtedy taka ostrożna, zapobiegliwa, roztropna! Gdzie się podziała ta dziewczyna, która zanim zrobiła coś głupiego konsultowała to z lekarzem czy fizjoterapeutą?? Hm.. po operacji prawej nogi, 4 miesiące po potrafiłam bez bólu tej nogi przejść ok 400 metrów. Teraz, 4 miesiące "po" potrafię bez bólu w nowooperowanej nodze (lewej) przejść kilometr. Jest jedno "ale" zanim go przejdę dostaję bólowy łomot od "starej" prawej nogi. Coś za coś. Ta noga jak widać zawsze była do kitu... Owe 4 miesiące rehabilitacji spędziłam rehabilitując nie operowaną nogę, ale nogę która była pod nożem rok temu. Z nowooperowaną nie miałam żadnych kłopotów. Aż trudno mi to zrozumieć, pojąć, że tak łatwo, sprawnie, bez komplikacji.. Ale jak już napisałam wyżej - coś za coś :-) Mam spokój i prościznę z lewą nogą - muszę mieć kłopot z drugą :-) Równowaga w przyrodzie musi być zachowana! A jak!

Wracając do nogi, której powinnam poświęcić trochę więcej czasu ale ona tego ode mnie nie wymaga (dziękuję, ci kochana) - jedyne co sprawia że czasem przypomnę sobie iż była ona jednak operowana to:
1) czasem w leżeniu na brzuchu gniecie mnie gdzieś tam śruba
2) po dłuższym dystansie piechotą dla wprawnego oka uwidacznia się jeszcze nieco objaw Trendelenburga
3) boczna część uda (tam gdzie biegnie nerw boczny uda) jest jeszcze nieprzyjemna w dotyku (przede wszystkim podczas masażu tej strefy).

Ot i tyle. Bólu nie ma. Nie ma bo i nie było. Na operację szłam bez bólu w lewej nodze. W świetnym czasie. Zanim biodro zdążyło boleć, zanim zwyrodnienie zaatakowało staw, zanim skrzywiłam podczas kompensacji kolano. To była bardzo dobra decyzja. Najlepsza w moim życiu. Jedyne czego żałuję patrząc wstecz, to że nie miałam takiej szansy z prawą nogą.... Gdybym kilka lat wcześniej... Gdybym. Ale trzeba cieszyć się tym co się ma! A mam dużo. Naprawdę sporo. Czy jestem w życiu szczęśliwa? Tak :-) Bez dwóch zdań. Rzadko o tym komukolwiek mówię, ale moje życie sprawia mi radochę. Robię wspaniałe rzeczy, rzeczy, które kocham, przebywam wśród cudownych ludzi, realizuję się. A to, że czasem boli.. i cóż! Każdego coś tam czasem boli. Przynajmniej nie zaskakuje mnie ten ból bo znam go na wylot :-) Chyba się już skumplowlaiśmy.

Tak, jestem szczęśliwa.
Dziękuję wszystkim, którzy sprawiają, że mogę to powiedzieć!


foto: net

czwartek, 24 września 2009

24.IX.2009 Tyle dzisiaj, tyle się dzisiaj stało

Jestem taka, jestem taka zmęczona
Bolą mnie ręce, boli mnie cała głowa

Tyle dzisiaj, tyle się dzisiaj stało
Boli mnie serce, boli mnie całe ciało

Paranoja jest goła

Dzień się skończył

Na księżyc patrzę jak pies

Stopień po stopniu, na metalową wieżę wspinam się

Rosa pokrywa, rosa pokrywa ciało

Tyle się dzisiaj, tyle się dzisiaj stało


Paranoja jest goła


Maanam

Jeździłam na motorze (złamałam zakaz). Imprezowałam. Malowałam mieszkanie. Budowałam www. Tańczyłam. Szalałam nocą po mieście kabrioletem. Chorowałam. Grałam na gitarze. Pracowałam. Pracowałam więcej. Pisałam. Pisałam. Pisałam. Myłam okna. Napalałam się.. na narty jak zwykle. Spałam w lesie. Śpiewałam. Pobiłam rekord czasu w wymuszonej na mnie rozmowie telefonicznej. Negocjowałam. Upiekłam chleb. Tęskniłam. Ćwiczyłam. Odwiedziłam rodzinę. Czytałam książkę. Nie spałam. Myślałam, myślałam, myślałam. Widziałam lisa. Modliłam się. Szorowałam furę. Odkrywałam wirtualnie Wyspy polinezyjskie... i znowu się napaliłam. Śniłam o wampirach. Malowałam paznokcie. Opiekowałam się siostrzenicą. Płakałam. Zbierałam grzyby. Dźwigałam potwornie ciężkie zderzaki do autobusów. Spędzałam czas z backpackers'ami. Łamałam zasady.

Jestem taka, jestem taka zmęczona
Bolą mnie ręce, boli mnie cała głowa

Tyle dzisiaj, tyle się dzisiaj stało

Boli mnie serce, boli mnie całe ciało ....



foto: net. Salvador Dali

sobota, 19 września 2009

19.IX.2009 Karuzela

/mieszkanie/

Dopiero co wróciłam z teatru Studio Buffo. Otrzymałam podwójne zaproszenie na "Karuzelę marzeń" w reżyserii Janusza Józefowicza. Wspaniałe widowisko! Fenomenalna muzyka Janusza Stokłosy, piosenki Maanam w wykonaniu aktorek - rewelacja. Umiejętności wokalne, szczególnie Nataszy Urbańskiej przyprawiały o ciarki na plecach :-) Oj warto było, bez dwóch zdań! Buffo tak mi się spodobało, że w najbliższym czasie wybieram się na "Boing, Boing", a potem "Romeo i Julię".

PS. "Stara noga" od 3 dni daje mi odetchnąć:-) , ale ciiiiiii, ona nie lubi kiedy mówię, że jest dobrze - natychmiast daje mi wycisk!


foto: net

poniedziałek, 14 września 2009

14.IX.2009 Déjà vu

Zaniedbuję bloga... hm.. déjà vu? Zdaje się, że pisze o tym już enty raz...

Od soboty jestem u rodziców. Jak zawsze czuję się tu dobrze i bezpiecznie. Szkoda, że już jutro znów ruszam z powrotem. Szkoda, bo mam w perspektywie prawie 400 km trasy... już czuję jak odbije się to echem boleści na mojej "starej" nodze.. Ale nie czas na myśleniu do przodu o kłopocie..

Dzisiejszy dzień należał do udanych i na pewno owocnych. Przedpołudnie spędziłam w szpitalu w Piekarach Śląskich na rozmowie z dr Michałem Mielnikiem i dyrektorem szpitala dr Bogdanem Koczy. Rozmowy naturalnie toczyły się wokół Forum i Fundacji Bioderko. Obydwaj lekarze są zainteresowani tym co robimy. Podjęli chęć współpracy i edukowania o metodach i możliwościach operowania stawów biodrowych za pośrednictwem portalu Bioderko. Jestem pełna nadziei na ciekawą współpracę :-)

Piekary, szpital do którego się udałam nie by dla mnie nowym obcym miejscem.. Kiedy jadąc samochodem zobaczyłam go z daleka, natychmiast wróciły wspomnienia i emocje sprzed 14 lat... Tak, kiedy byłam w w wieku 16 lat oczekiwałam w tym szpitalu na operację bioder.. to miała być osteotomia.. kto wie którego rodzaju.. Tamte momenty, dni pamiętam szczątkowo, jak przez mgłę. Przypomniałem sobie salę operacyjną, iniekcje ogromnymi 10 centymetrowymi igłami pod monitorem prosto w staw biodrowy. Pamiętam, że w dniu mojej operacji, kiedy niemalże leżałam już na stole operacyjnym lekarz, mój operator wycofał się nie będąc pewnym czy zamierzany zabieg cokolwiek zmieni i da szansę moim biodrom... czy odwrotnie, spowoduje jeszcze większe problemy, przyniesie tylko niepotrzebny ból, potem rozczarowanie a w przyszłości poważniejsze kłopoty. Dziś tą decyzję, moment zawahania tamtego lekarza błogosławię w duchu... To prawda, że przez kolejne 14 lat od tej decyzji żyłam z bólem, coraz większym i mocniej ograniczającym, ale moje sfatygowane stawy biodrowe w końcu dostały konkretną szansę. Zielone światło na cieszenie się z dnia codziennego bez tępego, opływającego cały organizm bólu. Wierzę w mojego Ganza. Choć czasem nadchodzi wątpliwość co do "starej" prawej nogi, że za późno.. że osteotomia Ganza nic już tu nie miała prawa zmienić na plus, że zbyt duże zmiany zwyrodnieniowe, za późno, za późno, etc.. to ciągle jeszcze wierzę, że i ta noga w końcu wyjdzie na ludzi :-)

Jest wieczór, po 22.00, niby nic takiego nie zrobiłam, ot podróż do Piekar, sympatycznie przelotne spotkanie ze znajomym, małe porządki w domu a czuję się jakbym co najmniej wydobyła pół tony węgla z kopalni za rogiem. To chyba dlatego, że coraz bardziej dokucza mi jazda samochodem. Mówię o roli kierowcy... Hm.. kiedyś tego nie było. Ciągle wierzę, że to okres przejściowy.

Wyjeżdżając jutro rano zostawię mojego małego szkraba - Montiego tu gdzie jego miejsce - w swoim domku. Jego psie wakacje u mnie dobiegły końca. Strasznie, strasznie będę za nim tęsknić :-) Po powrocie do siebie znów rzucę się w wir zajęć, pracy, myślenia i biegania w sprawie Fundacji. Mocniej i więcej będę też pracowała nad swoim pomysłem.. pomysłem na samorealizację i pracę.

Dobrej nocy :-)


foto: net

poniedziałek, 7 września 2009

07.IX.2009 Rzeczywistość a marzenia..

/mieszkanie/

Wróciłam z rehabilitacji. Byłam też na masażu podwodnym. Podczas masażu odbyłam fantastyczną dyskusję z moim terapeutą nt. rehabilitacji i jej wizerunku w oczach polskiego pacjenta. Rozmowa świetna, wnioski równie zastanawiające. Hm.. ogólnie czuję się lepiej. Biodro przemasowane, jakby odczuło ulgę. Chyba nieco rozluźniło się u mnie też z czasem... nieco -to właściwe słowo. Fundacja "czeka" sobie w sądzie na rejestrację. Właśnie poczułam, że może uda mi się w ciągu najbliższych 3 dni złapać troszkę oddechu.
Po powrocie do domu napisał do mnie znajomy znajomego, który chce wyruszyć na nurkowanie do Egiptu. Prosił o informacje, cenne rady itd. Eh... to był błąd. W tym całym zagonieniu w którym ostatnio tkwię przypomniałam sobie o tym co kocham i za czym tęsknię. Otworzyłam zdjęcia....Moje oczy znowu chłonęły obrazy a umysł generował wspomnienia. Jasny gwint! Co tak szalenie mnie tam ciągnie? Co wywołuje aż tak ogromną potrzebę zniknięcia w wielkim błękicie? Wystarczył ten mały impuls a nie mogę przestać o tym myśleć. Znów nic innego się nie liczy. Tylko to by móc założyć płetwy i nie wychodzić z wody. Zwariowałam? Hm.. po części pewnie tak...

Dobra, chyba muszę powiedzieć coś sensownego. Mam na myśli oba biodra. Hm... cóż. Pracujemy cały czas nad prawą "starą" nogą. Wraz z moim P. Piotrem stosujemy triki i sposoby, żeby ujarzmić problem. Skupialiśmy się nawet nad tym w jaki sposób siedzę w samochodzie. Jest kilka pomysłów. Mam też do wykonywania kilka nowych (a kilka znanych już) aktywności fizycznych. Pracuję teraz w ramach beretu, deseczki do krojenia, huśtawki, hulajnogi i piaskownicy :-) Wiem, brzmi niezrozumiale i nieco ekstrawagancko. A kto mówił, że rehabilitacja ma się opierać tylko na nudnym machaniu kończynami, albo siłowym wykonywaniu banalnych ćwiczeń? Teraz tylko znaleźć czas na moje zadania... Z tym jest niełatwo... Jako że na moim osiedlu huśtawki są rozmiarów... powiedzmy to nieco oszczędnych... co powoduje brak możliwości dorosłemu człowiekowi umieszczenia na nich kuperka ;-) będę dziś testowała huśtawkę z pobliskim osiedlu naszej forumowej madzi_czer :-) Przy okazji na pewno obgadamy tysiąc pomysłów i spraw związanych z fundacją i forum Bioderko.

Eh.. ta rafa... piszę o jednym a myślami daleko... ale cóż na to poradzić.. Musze wspiąć się na wyżyny konwersacji, ponadprzeciętnej argumentacji i zwykłego bajerowania żeby jakimś cudem namówić mojego partnera do wyjazdu jeszcze w tym roku...


foto: K&T V.2009

wtorek, 1 września 2009

01.IX.2009 Jak minął weekend?

/Poznań/

Gdyby ktoś pytał co robiłam w weekend....
to z zapartym tchem kibicowałam koledze Bartkowi "Ostremu" w klasie Rookie 600 na poznańskim torze wyścigowym.
Gdyby tylko Ostry miał sponsora z prawdziwego zdarzenia... eh!


27-30.08.2009 V Runda WYŚCIGOWYCH MOTOCYKLOWYCH MISTRZOSTW POLSKI


Centrum dowodzenia Tor Poznań

Znak firmowy Ostrego - nawet na felgach! To musi przynieść szczęście!

Motocykl naszego zawodnika w nowym malowaniu.


W depo. Maszyny już wypolerowane czekają na swój moment.

Fury w poszczególnych stajniach grzeją opony

Pogoda wyśmienita :-)

Na starcie ładne panie z parasolkami to niemalże tradycja ;-)

Start (któraś z klas)

Nie wszyscy zawodnicy mają panie w kusych spódniczkach trzymające parasolki ;-)

Jak widać panie nie tylko potrafią trzymać parasolki!

Koło!!!!!

Oj działo sie!!!

Zadowoleni zawodnicy kończą swój bieg

Dekoracja klasy Superbike

Ostry tuż przed startem, chwila koncentracji. Trzeba z maszyny wycisnąć ile tylko się da!

Ostry startuje z drugiego rzędu z 8 pozycji.

Ostatnie "piątki" i życzenia powodzenia swoich kumpli i...

Start!!!!

Jest świetnie!

W klasie Rookie 600, w któej jeździ Ostry chwilami wiało grozą....

Szczęśliwie nic się nie stało i gdyby nie uszkodzony motor zawodnik wskoczyłby i pognał na nim dalej

Ostry w pełnym złożeniu! Do tej pory nie wiedziałam, że mój niepozorny kolega Bartosz to takie ziółko!!!

Aż dech zapiera w piersi. Wrażenia na ostrych zakrętach fantastyczne!

Czy można coś dodać?:-)

11 okrążeń. Wydawać by się mogło, że dużo, a trwało zaledwie moment!

Ostry przesuwa się na 7 lokatę!!! Dajesz, dajesz!!!!

I ostatnie okrążenie, już na luzie, już po wyścigu.

Ostatnie kółko kiedy wraca się z toru do depo. Pod ciemną szybką kasku - pełnia szczęścia!

Na mecie wielu dało upust swojej radości

Tak! To był jeden z najlepszych startów! Niewątpliwie! 7 lokata :-)

Chwila wytchnienia po dobrze ukończonym biegu i ocieranie potu z czoła :-)

A tak wyglądają opony po 1 wyścigu ;-)

Maszyna spisała się świetnie. Szacun!


foto: większość K&T, niektóre dzięki fotografom obstawiającym WMMP