piątek, 31 lipca 2009

31.VII.2009 Rower, basen...

Wczoraj rower i hasanie po lesie i okolicznych dróżkach.
Dziś basen i według przykazania - ćwiczenia,ćwiczenia, ćwiczenia. Prócz ćwiczeń trochę relaksu w jacuzzi i niewielki substytut tego za czym tęsknię - wielkiego błękitu. Eh...

Obie nogi dobrze to zniosły. Choć gdybym miała je porównać ;-) Prawa sprawia większe trudności reagując bólowo..

Forum rośnie, rośnie i jeszcze raz rośnie :-)
Dziś przekroczyliśmy 5000 odwiedzin! I dokładnie dziś mija 1,5 miesiąca od momentu upublicznienia Forum Bioderko. Fantastyczne!

weasel with one hula hoop

środa, 29 lipca 2009

29.VII.2009 "Doda"

Eh.. Mięśnie pośladkowe (albo i inne, ciężko wyczuć) prawej nogi bolą jak diabli. Ostatnio wchodząc po schodach do mieszkania (tutaj bez kul) na tyle zareagowały bólem, że stanęłam pomiędzy piętrami i zastanawiałam się co jest grane i jak wejdę na górę? Wcześniej owszem, zdarzało, się, że bolało ale inaczej i nie aż tak. To chyba zwyczajnie niewydolność albo jakiś konflikt pomiędzy mięśniami w prawym gnaciku. Cieszę się, że to mięśnie. To nie uspokaja. Gdyby ból pochodził od kości.. eh..
Tak jak ostatnio było nieźle, tak od 3-4 dni jest gorzej. W sensie czuję się połamana, wszystko boli, jak u starowinki co najmniej stuletniej.. jak nie starszej. Najbardziej jest irytujący przejmujący ból kolana lewej nogi (ostatnio operowanej). Nie jest to ból punktowy, ale rozlewa się na całe kolano. Pioruńsko dokuczliwy szczególnie podczas chodzenia. Pomiędzy grzebaniem na forum a w dziennikach ustaw pomyślałam sobie, że to wszystko może mieć przyczynę w słodkich 12 kilogramach, które w weekend parę razy brałam na ręce, dźwigałam... No bo jak tu nie wziąć takiego "klocka" kiedy małe kochane łapki wyciągnięte do góry o to proszą, a małe usteczka nieporadnie próbują powiedzieć: "ciocia". Hm.. z reguły brzmi jak: "doda" ale co tam, nie będę zagłębiać się w szczegóły ;-)

Przed momentem wyskoczyłam z wanny-jak zawsze z wymiętoszoną od wody książką. Moja manta na plecach jest już zagojona więc powoli uczę ją pływać ;-) Oj, z tego co widzę - wprost kocha wodę! Niebawem będziemy musiały wybrać się na jakieś większy akwen niż wanna ;-) Czuję, że jeśli jej nie zabiorę nie da mi spokoju.Ciągle słyszę jak mruczy tam z tyłu: "Chodź, pojedziemy gdzieś popływać, eh, ponurkowałabym, może jakaś rafka? Co Ty na to, dawaj, no przecież wiem, że też chcesz!"
No po prostu czuję, że jeszcze moment a ulegnę!

niedziela, 26 lipca 2009

26.VII.2009 Sarna

/samochód, noc, gdzieś w lesie/

Wracam od siostry. Spędziłam u niej 2 dni. Wesołe, pełne wrażeń i zabawy z siostrzenica dni. Jest koło północy. Przemierzam trasę trzydziestu kilku kilometrów, które dzielą nasze mieszkania. Znakomita większość drogi to prosta szosa otulona zewsząd lasem. Z głośników lekki kawałek radia Chillizet. W poświacie reflektorów rzucanej przez drogowe lampy z daleka zauważyłam przy drodze sylwetkę. Rozpoznałam ją natychmiast, bezbłędnie. Tuż przy drodze stała duża, dorosła sarna. Czekała aby przejść na drugą stronę. Mimo dość dużej prędkości widziałam ją bardzo wyraźnie. Zwolniłam, wskazówka licznika szybko aczkolwiek miękko spadła w dół. Sylwetka imponującego zwierzęcia nabrała trójwymiarowości. Jego oczy błyszczały i patrzyły wprost na mnie. Zatrzymałam się, samochód cichutko turkotał na wolnych obrotach. Ona stała, ja stałam. Patrzyłyśmy się na siebie. Ja z ogromnym podziwem nad jej pięknem i elegancją. Chłonęłam wyjątkowość tej chwili. Ona patrzyła mądrze, bez bojaźni, ale z roztropnie. Ta ulotna chwila trwała zaledwie kilka, kilkanaście sekund. Choć miałam wrażenie, że trwa całe wieki. Sarna nie odwracając wzroku, powoli i ostrożnie cofnęła się 2 kroki w gęstwinę lasu. Uznałam, iż to pora aby ruszyć przed siebie pozwalając jej dalej cieszyć się wolnością i spokojem. Niespiesznie dodając gazu ruszyłam przed siebie. Ten przedziwny moment utkwił w mojej pamięci bardzo wyraźnie. Był wspaniały i niecodzienny. Pewnie nigdy go nie zapomnę.

czwartek, 23 lipca 2009

23.VII.2009 Hula hop!!

/mieszkanie/

Ostatnie dni też wcale nie były leniwe. Spotkałam się już 2 razy z moim wypoczętym po dłuuuugim urlopie rehabilitantem. Opracowaliśmy nową strategię działania :-) Teraz mamy na głowie obie nogi ;-) Nooo, może nie dosłownie. Skupiamy się 1) na ponownym prawidłowym ustawieniu miednicy (biedaczka, zapomniała o co biega i jak powinna się poruszać). Kiedy to opanujemy będzie mi łatwiej poruszać się i wykonywać prawidłowo czynności, które teraz też naturalnie wykonuję, ale bardziej wprawne oko zauważyło by, że niepoprawnie, tzn. jakoś "krzywo". 2) sprawa to już mocna praca na siłą mięśniową. Na tapecie odwodziciele i dwugłowy (mówiąc kolokwialnie - pupa). Od dziś (uśmiać się można nad efektami) kręcę bioderkami z hula hopem! Tzn. chciałabym "kręcić bioderkami" póki co żeby hula hop się kręcił angażuję wszytko inne: kolana, ramiona, katastrofa! Taka prosta czynność a jaka trudna :-) Ale dojdę do mistrzostwa! Muszę tylko uparcie machać tym kołem. Najbardziej przeszkadzają w osiągnięciu tytułu mistrza hula hop nowe śrubki w lewym biodrze - co rusz koło przetoczy się po nich co powoduje bólowy dyskomfort. Ale jak to się mówi, trzeba być twardym, nie miętkim ;-) Wkładam za spodenki podczas ćwiczeń w to miejsce papier toaletowy albo chusteczki żeby nieco ulżyć śrubom. Porównując rehabilitację lewej nogi do prawej otwarcie muszę przyznać, że mam teraz połowę roboty! No, tak to sobie określam, bo lewa noga dużo sprawniej pokonuje kolejne etapy i przede wszystkim nie boli więc można sobie pozwolić na więcej. Porównując jeszcze, trzeba powiedzieć, że wykonuję inne ćwiczenia i aktywności niż w przypadku rehabilitowanej pierwszej nogi. Tylko niektóre z nich się powtarzają. Jestem pewna, że gdyby nie jęcząca czasem od nadmiaru ruchu prawa-zdrowa noga szło by jeszcze szybciej i łatwiej. Niestety ona czasem psuje szyki. Mam nadzieję, że kiedyś się uspokoi.. no, chyba, że się mylę..

We wtorek zobaczyłam się na wizycie kontrolnej z profesorem. Zaledwie 5minut poświęciliśmy, żeby zbadać bioderko. W ferworze i wesołej atmosferze nawet nie pamiętaliśmy, żeby spojrzeć na nowo zrobione RTG. Przyjechałam na kontrolę motocyklem... więc ten aspekt posłużył profesorowi jako najmocniejszy argument, iż JEST DOBRZE! To prawda. Wiem, że jest bo czuję się nieźle. Operowana noga nie sprawia kłopotów. Mówiąc szczerze, dziś po raz pierszy od czasu stricte pooperacyjnego boli. Ale to za sprawą ćwiczeń i wspomnianego hula hopu. To dobry ból, ból mięśniowy, który mimo, że boli to przecież cieszy.
Z profesorem mnóstwo czasu przegadaliśmy na temat Forum Bioderko i pomysłów, które już od jakiegoś czasu kołaczą mi się w głowie. Chcę pójść kroczek dalej. Noo, może powiedzmy że będzie to spory krok. Kto wie, może z czasem nawet kroczysko ;-) Mam wiele planów i głowę pełną pomysłów, które łączą się z forum i rozpoczętą przez nie działalnością edukacyjno-informacyjną. Powiem więcej jak coś się wykluje.

Teraz zmykam się pakować. Jutro skoro świt wyjeżdzam do rodzinki na weekend. Z hula hopem oczywiście ;-)

weasel with one hula hoop

poniedziałek, 20 lipca 2009

20.VII.2009 Znów u siebie (na chwilę ;-) )

/mieszkanie/

Wróciłam. Po pobycie u rodziców na Śląsku, wizycie u dziadków, krótkich, szybkich ale dynamicznych odwiedzinach Osteotomiaczków w Otwocku, trasie na weekend w końcu w drodze powrotnej do domu poczułam ogrom zmęczenia. Dziś w nocy, kiedy przekroczyłam prób mieszkania padłam jak mucha.

Pobyt u rodziców był wspaniały :-) W Poznaniu też dobrze się bawiłam, były rowerki wodne na jeziorze Strzeszynek, kino 3D i spotkania ze znajomymi.

Jutro rano spotykam się z moim rehabilitantem. Nie mogę się doczekać. Mam nadzieję, że po spotkaniu wezmę się w garść i zacznę ćwiczyć, bo jak na razie marnie mi to idzie... W sumie to coś dla mnie nowego, ale cierpię na brak mobilizacji i lenia ćwiczeniowego. Czuję, że jutro się z nim pożegnam. Szczerze mam nadzieję, że dostanę od P. Piotra duuuuży ochrzan ;-) Chciałabym.

Wieczorem zobaczę się tez z profesorem Czubakiem. Mam 1 kontrolę po zdjęciu szwów. Za 5 dni mija 2 miesiące od operacji. Czas na jakies małe podsumowanie. Aby to zrobic z samego rana pobiegnę też strzelić sobie maleńka sesję zdjęciową RTG.
Tym razem po operacji nie wspomagam się preparatem Ossopan, jak 8 miesięcy temu. Przyczyna jest prosta - nigdzie nie jest dostępny. Preparat skutecznie przyspieszał zrost kości. Skoro teraz go nie biorę mój zrost kości w stosunku do tego po pierwszej operacji zapewne przebiega wolniej. Jestem ciekawa czy będzie to zauważalne na zdjeciu RTG.

A co słychać u nogi/nóg? "Nowa" noga bez kłopotów i bólu. Obciążana w 100 % (wielokrotne testy w staniu na 1 nodze itp.) przy delikatnym odczuciu dyskomfortu (nie ma reakcji bólowej). "Stara" noga (do czego zdążyła już mnie przyzwyczaić) co rusz marudzi i zmusza do innego ustawiania kul. Teraz przy dłuższej trasie zdecydowanie prowadzę kule tak aby odciążać obie nogi równomiernie (krok prawa noga+ lewa kula, krok lewa noga+ prawa kula), a czasem nawet (kiedy prawa noga strajkuje generalnie) ustawiam kule tak, żeby odciążyć ją w zupełności, tak jakby to ona była świeżo co po zabiegu. Niestety, czasem zmusza mnie do tego....


foto: net

piątek, 17 lipca 2009

17.VII.2009 W biegu!

/mieszkanie/

Wróciłam od rodziców. Pędzę lecę do Otwocka, odwiedzić moją koleżanko-sąsiadkę :-) Mojego Junior Admina czyli madzi_czer z Forum Bioderko, która po przebytej w poniedziałek osteotomii na pewno potrzebuje wsparcia i ploteczek ;-)

Wieczorem pakuję się i jadę na weekend do Poznania. Wszystko w biegu. Forum doglądam po nocach ;-) Bloga zaniedbuję. Katastrofa ;-)

wtorek, 14 lipca 2009

14.VII.2009 ;-)

/dom rodzinny/

Wczoraj zrobiłam coś, co zaplanowałam już jakiś czas temu. Sprawa dokładnie przemyślana i skrupulatnie przygotowana. Od wczoraj noszę na plecach piękną mantę. Tatuaż. Każde spojrzenie na nią w lustrze przypomina mi morze i to co kocham. Od kiedy jest ze mną, nie przestaję myśleć o nurkowaniu, o rafie, bajce za którą tęsknię :-) Mój dobry humor od razu powrócił na miejsce. A co najlepsze - od momentu zrobienia tattoo zdecydowanie czuję się lepiej ;-) I nogi nie bolą, i kręgosłup zapomniał o fochu :-)

Dziś w ferworze zajęć wskoczyłam do samochodu jadąc na zakupy.. i nie zabrałam ze sobą kul. Zapomniałam o moich koleżankach. Odwiedziłam w sumie 3 sklepy i drukarnię, w której wydrukowałam kolejne 2 plakaty Forum Bioderko. Plakaty wzbogaciłam antyramami i niebawem zawisną w 2 przychodniach na Śląsku. Mimo sporej wycieczki bez kul operowana 7 tygodni temu noga w ogóle nie boli. (Prawa... no.. pod koniec marszruty miała już coś tam do powiedzenia). Chód był naprawdę niezły. Dla oka laika maszerowałam jak zdrowa osoba, wprawniejsze oko wyłapałoby widoczny w małym stopniu objaw Trendelenburga. Rzecz jasna - nie ja byłam tym "okiem oceny" możliwości. Pomimo, iż za wycieczkę bez kul dostanę lanie od p. Piotra kiedy wróci z urlopu, i tak jestem z siebie zadowolona. W ogóle nie pamiętam już o tym, że wydarzyło się coś takiego jak zabieg. Jedynie ciasne jeansy opinające bliznę przypomną, że czasem coś tam uciśnie i zaboli. Z drugą nogą jest mi o wiele łatwiej, to że była przed zabiegiem w lepszym stanie i nie miała takich złych nawyków szalenie ułatwia mi teraz życie i powrót do zdrowia. 7 tygodni po operacji prawej nogi mogłabym pomarzyć o takiej sprawności nogi jaką teraz mam w przypadku lewej. Za to skóra dalej przypomina flaka. Walczę nawet z okropnym celulitisem, który z upodobaniem rozgościł się na udach. To niestety te ciemniejsze strony pooperacyjne ;-)
Koniec pisania. Idę do basenu kąpać się z moją siostrzenicą ;-)








foto by Katja VII.2009

niedziela, 12 lipca 2009

12.VII.2009 Bez zmian

/dom rodzinny/

Jak w temacie - bez większych zmian. Na kręgosłupie przeciwbólowy żel Voltarene. Bolą nawet wyrostki kolczyste kręgosłupa lędźwiowego... Fuck up.
Prawą nogę (zamiast lewą) zaczęłam odciążać kulami... To jakaś abstrakcja. Przynajmniej humor dziś lepszy.
Na jutro mam plan, więc wmawiam sobie, że czuję się coraz lepiej a jutro to już w ogóle będzie cud miód... Człowiek potrafi wmówić sobie wszystko. Zadziwiające.


foto: net

sobota, 11 lipca 2009

11.VII.2009 Fatal error. Debug: Y/N ?

/dom rodzinny/

Kiepsko. Boli. Prawa... ta która dawno powinna być zdrowa... Boli podczas chodzenia, stania, siedzenia, spania...
Utykam na "zdrową"....
Lewa - daje radę.
Od 2 dni bez ćwiczeń. 1 dzień w trasie, za kółkiem.
Fatalnie... nic nie cieszy.
Error.

czwartek, 9 lipca 2009

09.VII.2009 Rośnij!

/mieszkanie/

Rano, szybkie spojrzenie na wyszukiwarkę google. Yeeeeah!!! Forum Bioderko rośnie w siłę! Jeszcze 2 dni temu pod hasłem "osteotomia ganza" pozycjonowaliśmy się na 3 stronie Googla pod pozycją: 3. Dziś ku mojej wielkiej uciesze plasujemy się już na 1 stronie Google na miejscu 6!!!! To wspaniała informacja!! Pękam z dumy i jednocześnie wdzięczności wszystkim, którzy pomagają w osiągnięciu tego sukcesu :-) Dziękuję!

Panta rhei! Dziś w otwockim szpitalu kolejne przyjęcia. Od rana ta myśl nie opuszcza mojej głowy, bo to własnie dziś zostają przyjęte na oddział moje 2 koleżanki poznane przez Dziennnik. Tak jak ja w październiku tamtego roku stają dziś na progu swojej przygody ze zdrowiem. Mocno trzymam za nie kciuki. Wiem, że musi być dobrze :-)

Dziś pakowanie walizy. Znowu w drogę. Znów do rodziców. Tym razem przywożę im nie lada niespodziankę :-) Mam nadzieję, że z braku czasu nie włączą dziś komputera, żeby przczytać co u mnie słychać na blogu ;-) Niespodzianka to niespodzianka, musi pozostać tajemnicą.

W poniedziałek, jeśli nic nie stanie na przeszkodzie... idę pod igłę. Tattoo ;-) Dreszczyk emocji. To zostanie już ze mną na zawsze...

Świeżo (no, 6 tygodni temu) operowana noga radzi sobie elegancko i nie sprawia kłopotu. Choć strasznie tęsknię za moim rehabilitantem, który już kawał czasu wypoczywa na urlopie. Bez niego moja rehabilitacja wygląda kiepsko. Przynajmniej w mojej ocenie. Oby już wrócił :-) Z kolei operowana kawał czasu temu lewa noga... zastanawiam się jak delikatnie to ująć.. doprowadza mnie do szału! Boli! Kiedy idę, jak na przykład wczoraj na zakupy maszeruję z dwiema kulami... i... utykam na prawą nogę!! Z jakiej paki? Coraz cześciej martwię się o tą nogę. Wiem, że była operowana za późno, że to moja wina. Boję się... że ona już zawsze będzie mnie bolała... bo za późno.. bo za daleko posunęło się zwyrodnienie...
Bardzo bardzo mocno życzę sobie abym się myliła.

Zegar odlicza minutki. Zaraz wstaję, pakuję ręcznik i suche ciuchy na zmianę - pędzę na masaz podwodny. Mmmmm... wspaniałość dla moich gnacików i obolałych mięśni. Dziś poproszę o rozmasowanie również prawego barku, który po dłuższym milczeniu dał o sobie mocno znać w nocy.
Pa pa.


foto: net

poniedziałek, 6 lipca 2009

06.VII.2009 W garażu

/mieszkanie/

Wieczór, dość długi wieczór ;-) spędziłam w garażu pomagając wymieniać przewody hamulcowe w motorze na nowe jakieś tam ponoć profesjonalne ze stalowym oplotem. Nie znam się na tyle. Trochę mnie to umęczyło. Odpowietrzanie i po tysiąckrotne wciskanie manetki hamulca sprawiło, że zaczęłam ziewać i po 3 godzinach z garażu uciekłam do mieszkania ;-) Idę przygotować sobie milutką kąpiel i poczytać w wannie.

Będąc w garażu... nie omieszkałam wyjąć zakurzoną nieco hulajnogę.... Przymierzyłam się do niej i zrobiłam po dwie rundki na każdą nogę (raz jedna całą trasę odpycha się od podłoża, a raz druga) dookoła podziemnych garaży. Naturalnie o wiele trudniej jest dla operowanej nogi kiedy stoi na hulajnodze i nie odpycha się - bardzo mocno pracuje wtedy czworogłowy uda. Sprawdzian wypadł pomyślnie :-) Nic nie boli. Wszystko pozostało na miejscu ;-)


foto: net

niedziela, 5 lipca 2009

05.VII.2009 Schody testowo

/mieszkanie/

Niedzielę spędziłam na zakupach w OBI, Makro i innych miejscach. To potwornie męczące. Już któryś raz z rzędu moja "zdrowa już noga" czytaj: prawa dała mi do zrozumienia, że jej kondycja pozostawia wiele do życzenia. Martwi mnie to. Lewa, świeżo operowana nie boli, nic się z nią niepokojącego nie dzieje, a prawa, po przejściu 300-400 metrów zaczyna odmawiać posłuszeństwa. Jasny gwint!

W piątek wyjechałam na babską wycieczkę na wieś i jezioro. W towarzystwie mojej słodkiej siostrzenicy, siostry, kuzynki i koleżanki pojechałam na koniec świata ;-) Do położonej nad samą Wisłą uroczej wioski potaplać się w jeziorze. Było wspaniale. Urocza pogoda, chłodna, przyjemna woda i wesołe grono laseczek ;-) Na początku kombinowałam czy się kąpać czy dać sobie spokój. Pomyślałam jak rozwiązać to logistycznie. W końcu rzuciłam kule w piach (na plaży) i wskoczyłam do jeziora. Gdybym tego nie zrobiła - niewątpliwie miałabym czego żałować ;-)

W sobotę wieczorem, po sympatycznym seansie filmowym - obejrzałam kolejną już część Epoki Lodowcowej, uwielbiam wiewióra ;-) - zrobiłam test. Nie mogłam się temu oprzeć. Weszłam do swojego mieszkania, na drugie piętro bez kul. Co się okazało? Lewa, operowana 6 tygodni temu noga poradziła sobie nad wyraz wspaniale. Co ciekawsze dobrze i poprawnie radziła sobie ze stopniami (praktycznie bez odróżnienia od zdrowej nogi), natomiast utykanie widoczne było jedynie na płaskim terenie (pomiędzy piętrami). To daje pewną informację, które strefy mięśni są niewydolne. Świeżo operowana noga zrobiła niesamowitą robotę i moim zdaniem wspaniale zdała test. Wejście po schodach odbyło się bez utykania, przechylania na którąś ze stron, bez jakichkolwiek oznak niedyspozycji nogi z punktu widzenia osoby postronnej idącej za mną (na potrzeby testu miałam obserwatorów). Natomiast po wejściu do mieszkania o bólu zakomunikowała noga prawa - operowana 8 miesięcy temu. Na pewno z racji odciążania przez te 6 tygodni lewej nogi dostała mocno popalić. Czekam kiedy ten stan się unormuje. Na co dzień nadal chodzę o 2 kulach i nie zamierzam nic w tej taktyce zmieniać. Naturalnie coraz słabiej "zawieszam się"na kulach, coraz mniej ich używam. Z czasem zacznę traktować je jako kijki do asekuracji a finalnie odrzucę obie kule na raz, co zapewni mi świetną i poprawną postawę, prawidłowe ustawienie kręgosłupa, miednicy i poprawną pracę obu bioder podczas poruszania się.
Mam poczucie, że lewa noga dużo szybciej dochodzi do sprawności, niż kiedyś prawa. Mam z nią mniej problemu. Jeśli pominąć dużo większy ból pooperacyjny w stosunku do prawej nogi i większy problem z podrażnionym nerwem udowym oraz niedyspozycją mięśnia gruszkowatego - lewa noga jest w o wiele lepszej formie. Jeśli mam być szczera - mniej ćwiczę niż w tym samym czasie przy prawej nodze. Mniej a mimo wszystko efekt jest lepszy. Jednak ta noga od startu była mocniejsza, przed operacją nie bolała (prawa natomiast bardzo) i były w niej mniejsze zmiany zwyrodnieniowe. To wszystko na pewno ma ogromne znaczenie. Jednak nie zamierzam próżnować. Nie jestem z tych co leżą i czekają na ozdrowienie. Już jutro w moim mieszkaniu na powrót (tak samo jak podczas mobilizacji i rehabilitacji pierwszego biodra) pojawią się ukochane narty. Będą stały w centralnym miejscu na widoku mobilizując mnie w każdej minucie. W grudniu, przed Świętami wyjeżdżam. Choćby waliło się i paliło wpinam deski i oddaję się temu co umiem i kocham najbardziej.


foto: net

czwartek, 2 lipca 2009

02.VII.2009 Fireblade!

/mieszkanie/

Padam ze zmęczenia. Cały dzień latałam, załatwiałam, byłam na zakupach w centrum handlowym, na wspaniałym masażu podwodnym. Organizowałam druk wizytówek, pracowałam nad projektem plakatu Forum Bioderko. Ostatnie szlify. W zasadzie wszystko już dopięte na ostatni guzik. Jutro z inicjatywy Forum - I Spontaniczne Spotkanie Osteotomiaków i Pretendentów do Tytułu w Otwocku ;-) Czuję w kościach, że będzie wesoło. Dla kochanego profesora mamy pyszny tort!
Już 01:00 w nocy a ciągle mam wrażenie, że powinnam jeszcze coś zrobić aby wszystko było jak trzeba. Ale głowa już nie myśli jasno :-/ Noga? Coś tam marudzi niestety. Ale miała dziś sporo wyzwań. Została potraktowana niemalże jak zdrowa. Bynajmniej nie leniuchowała. Nie miała czasu.

Tak sobie myślę... wszystko powyżej jest niczym w obliczu małego szaleństwa, do którego siłą zmusiłam własnego mężczyznę. Od dobrych kilku dni zazdrościłam mu, że beztrosko śmiga sobie motocyklem. Dzisiejszy wieczór na orzeźwiająca przejażdżkę motorem był idealny. Obie kule zostawiłam w garażu. Wgramoliłam się na motor i jazda! Żeby było jasne - jako pasażerka. Mmmmm... przyjemnie. Wspaniale! 145 koni niosło nad nad Wisłę. Jeśli nie zwracać uwagi na porażające dziury w ulicach stolicy, które wszystkie skrupulatnie odnotował mój pupuniak ;-) (madzi_czer -dzięki za to prześmieszne słówko) - było przemiło :-)
Ja już w piżamie, a on jeszcze gdzieś jeździ... Dobra dusza - pojechał też umyć mi samochód, abym na nasze spotkanie w Otwocku nie jechała brudasem.
Opiszę, na pewno opiszę jak było :-)
A teraz - dobrej nocy, oby była lepsza niż poprzednia...


Honda CBR RR Fireblade foto by Katja 2009

środa, 1 lipca 2009

01.VII.2009 Riders on the Storm

/miasto/

Minęło już 5 tygodni od operacji.. czas biegnie bez przystanku.

Nade mną bardzo chmurne niebo. Piękne. Granatowe, w oddali grzmoty, granat co rusz rozświetla srebrna błyskawica. Jest duży wiatr, wspaniały, orzeźwiający. W powietrzu wisi wielka burza. Widok jaki mam przed sobą powoduje niepohamowany uśmiech, radość z tego co zaraz się wydarzy. Kuśtykam do garażu po czerwoną strzałkę. Pierwszy raz od czasu operacji nacieszę się jej widokiem, pokręcę kółkiem, usłyszę wysokie obroty wyżyłowanego silnika, poczuję wiatr we włosach - dosłownie. Początkowo niepewnie.. z obawą, że moja "nowa noga" nie ujarzmi sprzęgła małej, zręcznej sportowej skrzyni biegów. Eh, jak twardo, ciasno, nisko... jestem! Dach w dół! Jest przed 22 wieczorem. Puste ulice. Pędzę. Obok mnie moja towarzyszka wycieczki :-) Brunetka i blondynka w duecie. Obydwie z fascynacją obserwujemy niebo. Czekamy kiedy zacznie padać. Wycieczka, późna kolacja na mieście, aromatyczna herbata i tysiące planów, pomysłów w głowach. Niekończące się rozmowy. Brakowało mi tego. Momentami zapominałam, że wraz z nami są moje kule.
Nie zmokłyśmy ;-) Choć przyznam przez kawałeczek jechałyśmy pod dachem ;-)
Podczas nocnej przejażdżki noga nie zawiodła. Niestety dla mnie noc miała trwać jeszcze długo.. o czym dowiedziałam się wkrótce. Dopiero po 1 w nocy, kiedy położyłam się spać moje nowe biodro zaczęło koncert. Koncert bólu, który zakończył się grubo po 4 nad ranem pokonałam w końcu prochem i masażem. Wycieńczona zasnęłam.
Mimo wszystko, to nie zepsuło mi radości z wieczornej przygody.