wtorek, 28 października 2008

28.X.2008. Filozoficznie

/mieszkanie/

Za oknem pochmurnie. Ja, jak co dzień wiernie z kubkiem herbaty na sofie przy laptopie. Machinalnie przejrzałam obydwa programy pocztowe w poszukiwaniu czegoś co mnie zaskoczy, ujmie, zaaferuje. Niestety, nic poza kilkoma branżowymi raportami mailowymi. Przejrzałam odwiedzane przeze mnie fora – też nic zaskakującego. Znudzona obserwuję jak krewetki w akwarium swoimi imponującymi łapami filtrują każdy skrawek ich podwodnego świata. Wydaje mi się jakby robiły to w rytm muzyki, która rozbrzmiewa z głośników. Ponurkowałabym... eh...Nie, nie w akwarium, broń Boże ;-) Myślę raczej o niewyobrażalnie kolorowej rafie, gdzieś daleeeeeeko. Ustniczki, papugoryby, płaszczki, kraby, cheliny napoleońskie, rozdymki, skrzydlice, sierżant, koralowce... wszystkie czekają gdzieś tam na mnie, ciekawskie i piękne. Może w kwietniu, może w maju znowu je zobaczę, pogłaszczę po płetwach, nakarmię bułką?






fotos: K&T Sharm El Sheikh X.2008

Staram się ćwiczyć, bo zdaję sobie sprawę jakie to ważne. Ale nic nie przychodzi łatwo. Najsilniejsze z mięśni w operowanej nodze to przywodziciele- ćwicząc je mogę zrobić sporo powtórzeń w zasadzie nie męcząc się (na pograniczu bólu). Nieco gorzej jest z odwodzicielami, które widać nie są już takie silne. W serii robię maksymalnie 30 powtórzeń – większa ilość jest już nieprzyjemnie bolesna. No i to co sprawia mi największą trudność – to aktywizacja mięśnia czworogłowego. Ćwiczenie polegające na podnoszeniu z pozycji siedzącej ugiętej nogi w górę wyraźnie boli. A zdolność do wykonania małej ilości powtórzeń potrafi zniechęcić ;-/ Podnoszenie robię w seriach po 7 powtórzeń. Między seriami odpoczywam do i więcej 2 godzin. Już sprawdziłam, że póki co większa ilość powtórzeń czy częstsze serie fundują mi nieprzespaną noc :-/ Ale ćwiczę, bo w głowie siedzi to krótkie wydawać by się mogło nieskomplikowane słowo: n a r t y. Tak, motywacja, nie można o tym zapomnieć.

Zdałam sobie sprawę, że czas spędzony w szpitalu coraz bardziej zaciera się w mojej pamięci. Czyżby mózg sprytnie selekcjonował miłe i przykre wydarzenia? Te bolesne i trudne chwile odrzucał i kasował z pamięci podręcznej? Czy niebawem w ogóle zapomnę jak czułam się zaraz po operacji, jak bardzo bałam się przed? Wykasuję z pamięci jak niepotrzebny plik to jak w nocy płakałam i nie mogłam zrozumieć dlaczego muszę przez to wszytko przechodzić? Ludzki mózg jest niewyobrażalnie sprytnym narzędziem. Myślę, że tak właśnie robi. Ale całkiem dobrze pamiętam jak cieszyłam się z kolejnych sukcesów podczas mojego sześciodniowego pobytu w Otwocku :-)
Teraz coraz częściej zastanawiam się czy i kiedy powinnam poddać się zabiegowi lewej nogi... Na początku, zaraz po operacji, jeszcze w szpitalu, powiedziałam sobie, że nie, że drugi raz to już chyba nie dam rady. Teraz myślę już racjonalniej, ale jednocześnie chciałabym odsunąć to w czasie, jeśli oczywiście się da. Zobaczymy.. Póki co prawa noga musi odzyskać 150% sprawności a potem.. oczywiście muszę sobie to wszystko odbić w miły i sobie znany sposób! :))

W ramach krótkiego podsumowania trzeba dodać, że jestem już bardzo samodzielna. Zupełnie sama się ubieram - łącznie ze skarpetkami i butami. Sama wchodzę i wychodzę z wanny. Nauczyłam się siadać i wstawać nawet z bardzo niskich mebli (raz nawet z trawy w lesie ;-) ) Tym samym podnoszę się z bardzo niskiej sofy bez użycia rąk (i kul oczywiście). Zdecydowanie coraz więcej krzątam się po mieszkaniu. I non stop chcę gdzieś wychodzić, wyjeżdżać.
Nie pisałam, że w niedzielę odwiedziłam swoją bliską rodzinę –70 km w jedną stronę. Przy okazji pospacerowałam w lesie. W zasadzie cały dzień spędziłam poza domem. Przemieszczanie się po naszych dziurawych drogach daje odczucie późniejszego dyskomfortu [w końcu to tysiące mikro-drgań oddziaływujących na moje nowiutkie 3 śrubki i potraktowane piłą kości;-) ]. Jednak każdorazowe wyjście z domu, jakieś nowości, świeżo zdobyte umiejętnosci dają dużą satysfakcję. Ta mała podróż była dobrą zaprawą do czwartkowej wycieczki - już znacznie bardziej konkretnej, bo liczącej sobie prawie 400 km :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli chcesz podzielić się swoim zdaniem, skomentować post lub blog napisz coś od siebie :-)

W polu: "Komentarz jako" rozwiń listę i wybierz "Nazwa" wpisując swój nick albo imię. Jeśli jesteś zarejestrowany/a w Blogerze - wybierz "Konto Google".

Serdecznie zapraszam do komentowania i konwersacji :-)
Katja.