czwartek, 2 października 2008

02.X.2008. Przyjęcie.. do szpitala

/Szpital im. prof. A. Grucy Otwock/

8.50
Melduję się na wjeździe do Szpitala. W teczce cała dokumentacja medyczna i najważniejsze- skierowanie do szpitala. Pan ochroniarz (jak się później okazuje bardzo miły człowiek) na wjeździe dość rygorystycznie ogranicza ilość wjeżdżających na teren szpitala pojazdów, ale dla chcącego nie ma przeszkód, wjeżdżam do środka, parkuję bliziutko drzwi wejściowych, tuż przy rejestracji. Przed 9 na plastikowych przypominających lotniskowe krzesełka siedziskach nie ma jeszcze zbyt wielu ludzi. Na razie wszystko wydaje się obce, straszne i dziwne. Powoli, gdzieś tam na dnie zaczyna kiełkować stres. Pani w rejestracji nie zmienia tego odczucia- góra lodooooowa ;-) Stopniowo robi się coraz tłumniej, zjeżdżają się ludzie z różnych zakamarków kraju, z rodzinami, osobami towarzyszącymi. Ja też kogoś poznałam! Od razu robi się raźniej i cieplej na sercu. "Jest dobrze, nie jestem tu sama jak palec".

Około 9.30, po wypełnieniu niezbędnych świstków itp. maszeruję zgodnie z niezaprzeczalnym ;-) zaleceniem Pani Góry Lodowej krętym korytarzem w dół, wprost na oddział "I B". Hm.. korytarz jak i sam oddział nie doczekał się jeszcze remontu na wzór innych oddziałów. Może nie jest piękny i nowoczesny, nie powala świeżością ścian czy gustownością toalet, ale za to jakie ma pielęgniarki! Podchodzę do nazwijmy to recepcji i otrzymuję od jednej z Pań szczery, niczym nie wymuszony uśmiech :-) Ufff, dziękuję. W takich chwilach dla skołatanej duszyczki o wystraszonych,wielkich jak pięciozłotówki oczach to jak miód na serce. "Jest dobrze- myślę. Poczciwe kobiety".
Od tego momentu leci już jak z płatka. Pobranie krwi, szybkie siusiu do kubeczka, skierowanie na EKG i RTG. Dwie pierwsze czynności idą gładko i sprawnie, mimo, iż we wspomnianej łazience nie ma ani mydła ani papieru toaletowego ani ręczników papierowych :-( - jak sobie szybko uświadomiłam w szpitalach trzeba zapomnieć o takich luksusach. W takich momentach człowiek szybko "dojrzewa" i w niewiarygodny sposób aktywizuje się do działania w surwiwalowych warunkach.
EKG i RTG jest w innej części szpitala. Drogę trzeba pokonać pieszo, więc dobra kondycja jest wskazana ;-) Po sesji zdjęciowej, stwierdzeniu ze serducho mamy na miejscu oraz całej bieganinie każdy z delikwentów czeka na wywiad lekarski. Opowiedziałam krótką historię moich kulasów, pan doktor zbadał mnie, wspólnie na wielkim telewizorze LCD obejrzeliśmy moje RTG po czym powiedział, że kwalifikuję się na osteotomię wg. Ganza opowiadając na czym zabieg będzie polegał. Wiadomo, że u każdego efekt może być różny, ale celem - jak mówił - jest wyeliminowanie bólu i przedłużenie żywotności własnego stawu biodrowego. Wiedząc już wcześniej jaka jest kwalifikacja przyjęłam to do wiadomości.

13.00
Jak się okazało najdłuższe czekanie było jeszcze przede mną. Oczekiwanie na konsylium lekarskie. Konsylium (jak ładnie się to zwie) miało rozpocząć się o 13, niestety wyniknął godzinny poślizg. Znowu na lotniskowych krzesełkach (tym razem gdzie indziej) po niecałych 2 godzinkach plotkowania z innymi pacjentami doczekałam się. Zostałam zaproszona do zgrabnej sali. Tym razem już w obecności 4 lekarzy, w tym profesora Czubaka jeszcze raz zostałam zbadana i popytana o parę rzeczy, min. o to do kiedy moja leżąca w lodówce na Saskiej w Warszawie krew ma swoją przydatność do ponownego wpompowania w żyły ;-) Własna krew jest mocnym argumentem, który w dużej mierze decyduje o przyznanym terminie zabiegu. Tak więc termin wyznaczono mi na wtorek - za 5 dni. Z ulgą pożegnałam grono lekarzy idąc na oddział po przepustkę na weekend. Inni oczekujący wraz ze mną dostali jeszcze dalsze terminy, za 1,5 tygodnia. Cieszyłam się, bo mój wtorek brzmiał w sam raz.

Eh, jeszcze kilka dni promocji. Weekend na dwóch nogach. Może zdążę posadzić wrzosy na balkonie? Może zobaczę coś nastrojowego w kinie? Na pewno spotkam się z przyjaciółmi! Dobrze wykorzystam ten czas oczekiwania :)

3 komentarze:

  1. Pięknie napisane :-D
    Po przeczytaniu tego poczułam się jakbym znowu tam była.
    Powodzenia i gratuluję tak szybkiego terminu operacji.
    Gunia

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję pomysłu..:) Po 2 latach wspomnienia się zacierają - dzięki Tobie stają znów jak żywe. I nie wszystkie są trudne..! Góra Lodowa nadal na posterunku, "lotniskowe" krzesełka.. Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wczoraj wróciłam z IB do domu. Oddział nadal bez porządnego remontu, pielęgniarki nadal fantastyczne, tylko przepustek już nie dają, bo się nfz zbiesił, więc ostatni weekend przed zabiegiem niestety spędza się w szpitalnych murach.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chcesz podzielić się swoim zdaniem, skomentować post lub blog napisz coś od siebie :-)

W polu: "Komentarz jako" rozwiń listę i wybierz "Nazwa" wpisując swój nick albo imię. Jeśli jesteś zarejestrowany/a w Blogerze - wybierz "Konto Google".

Serdecznie zapraszam do komentowania i konwersacji :-)
Katja.