piątek, 5 czerwca 2009

05.VI.2009 Smutna rzeczywistość

Post jest bardzo rozbudowaną odpowiedzią na komentarz Ani P. do posta pt: Forum z dnia 04.VI. br

Aniu, bardzo zasmuciło mnie Twoje zdanie na temat rehabilitacji.
Żałuję, bo z Twojej wypowiedzi wynika, że miałaś chyba przykre doświadczenia z tym związane. Jednak moje zdanie na temat rehabilitacji po zabiegu jest kompletnie odmienne co wielokrotnie podkreślałam już w swoich postach. Przepraszam, ale muszę to napisać, bo co jakiś czas ktoś z blogowiczów albo znanych mi osób po operacji biodra próbuje opowiedzieć mi o tym jak to zbędna jest rehabilitacja i jak po tak wielkiej ingerencji w swoje ciało liczy, że sam czas wystarczy aby wszystko samo się "poukładało" wróciło do normy i ba! jeszcze dobrze działało.
To właśnie dzięki MĄDREJ REHABILITACJI w piorunującym tempie wróciłam do pełni sił, w piątym miesiącu po zabiegu szalałam na nartach, a szóstym zaliczyłam wszystkie czarne trasy we francuskim Les2Alpes oraz pobiłam swoje dotychczasowe osiągi w nurkowaniu. To co osiągnęłam zawdzięczam tylko rehabilitacji na najwyższym poziomie i swojej mrówczej, niezłomnej harówce. Nie żałuję ani jednej chwili jaką poświęciłam na ciężką pracę i ćwiczenia, podczas których nie raz płakałam nad swoją ułomnością. Doskonale zdaję sobie sprawę, że dobrze wyszkolonych terapeutów w dziedzinie bioder wciąż jest mało. Ale jednak są! Wystarczy tylko dobrze ich poszukać. W tym zakresie zawsze służę pomocą. Rehabilitacja jest dziedziną, która obecnie rozwija się w szalonym tempie. Uważam, że jest tak samo ważna jak sama kwestia poddania się zabiegowi. A już na pewno to drugie nie może funkcjonować bez pierwszego! To jak naczynia połączone. Nie mogę uwierzyć, że często lekarze tak bardzo bagatelizują rehabilitantów. Przecież lekarze i rehabilitanci powinni współpracować ze sobą na zasadach partnerstwa! Bo przecież i jedni i drudzy mają na uwadze zdrowie pacjenta. Czasem zaczynam myśleć, że to jakaś zmowa milczenia albo swego rodzaju obawa lekarzy o ich własne pozycje, władzę i niepodważalne decyzje. Bo przecież cały czas to lekarze w świadomości pacjentów stanowią wyrocznię. Wykwalifikowani, dobrze wykształceni fizjoterapeuci, po studiach, z dyplomami, po specjalistycznych, drogich europejskich kursach, indywidualnie podchodzący do pacjenta pojawiają się jak grzyby po deszczu. Wiem o tym, bo uczęszczając na rehabilitację do jednej z ursynowskich placówek widzę jak tłumnie przyjeżdżają na organizowane tam specjalistyczne kursy terapeutyczne. Bolesne jest to, że wciąż wielu medyków (i nie tylko) uważa zawód fizjoterapeuty za zawód paramedyczny! To niestety ściśle wiąże się z nieunormowanym do dziś od iluś tam lat w naszym kraju projekcie ustawy o zawodzie fizjoterapeuty... Przez tego rodzaju działanie fizjoterapeuci nie są niezależni, nie mają praw do kierowania pacjentów na specjalistyczne badania, wnioskowania o sprzęt i pomoce rehabilitacyjne itp.
Wiem, że moje hipotezy mogą wydać się kontrowersyjne, ale płakać mi się chce kiedy słyszę z ust niektórych lekarzy, że po takich operacjach jak endoproteza czy właśnie osteotomia młodzi ludzie nie wymagają rehabilitacji! Czy można być aż tak zatwardziałym w poglądach w XXI wieku?! Na zachodzie rehabilitacja robi furorę, staje się czymś nieodłącznym po każdej operacyjnej ingerencji. A u nas - jak w Średniowieczu.... Czas uleczy wszystko! Przepraszam...jakie wszystko?? Jeśli mowa o kościach to się zgadzam, bo na zrost kości ma wpływ właśnie czas i tego nie da się przyspieszyć, ale czy nic nierobienie i leżenie plackiem sprawi że nasze mięśnie, tkanki, ścięgna, skóra również samoczynnie dozna cudownego uleczenia?! Z punktu widzenia medycyny czy rehabilitacji jestem nikim ale nawet mi, laikowi włos się jeży na głowie kiedy słyszę albo czytam tego rodzaju teorie.

Szanuję i doceniam lekarzy specjalistów którzy wykonują świetną robotę wyciągając nas z bólu, dając szansę na nowe lepsze życie - chwała im za to. Są wspaniali w tym co robią i jestem szczęśliwa, że mam do czynienia z takimi, którzy robią to z serca, mają prawdziwe powołanie i faktycznie chcą nieść pomoc. Inną sprawą jest to, że niestety nie uważam ich za wyrocznie w kwestii rehabilitacji po zabiegach. Na pewno są cudownymi lekarzami - niejednokrotnie o złotych rękach- znam takich, uwierzcie; ale (wybaczcie mi jeśli pisząc grzeszę) nie traktuję ich jako praktykujących rehabilitantów, bo zwyczajnie nimi nie są. Bo czyż kształcą się w tym kierunku? Nie. Są lekarzami, ich zadaniem jest świetnie pomóc pacjentowi operując, natomiast również ciężką pracę "po" powinni przejąć inni stworzeni do tego ludzie, również z powołaniem i wiedzą - rehabilitanci.

To jak dobrze chodziłam po pierwszej operacji, na co mogłam sobie pozwolić było: po 1) świetnie przeprowadzonej operacji a po 2) doskonale zorganizowanej i przeprowadzonej rehabilitacji. Skoro temat tak bardzo się rozwinął chcę otwarcie i publicznie przyznać, że nie stosowałam się do zaleceń lekarskich po zabiegu (nota bene własnego kochanego profesora, którego szalenie cenię i ubóstwiam). Taka jest prawda. Zalecone przez niego ćwiczenia wykonywałam tylko w pierwszej fazie, między drugim a piątym miesiącem po operacji. Powiem więcej - nie zastosowałam się również do zalecenia odrzucenia jednej kuli a potem dwóch. Do końca, do momentu osiągnięcia pełnej sprawności i bazy mięśniowej chodziłam o 2 kulach naturalnie stopniowo coraz mniej z nich korzystając. Świadomie, wiedząc, że robię to dla swojego kręgosłupa, kolan, stóp na przyszłość! Dlaczego to wszystko? W szóstym miesiącu po operacji zrozumiałam co to jest rehabilitacja i na czym polega. Pojęłam (co nie było łatwe) iż nie ma czegoś takiego jak rehabilitacja jednostki chorobowej. Co to znaczy? Nie da się rehabilitować wszystkich w ten sam sposób. Nie istnieje jeden wzorzec, przez którego pryzmat leczy się każdego pacjenta. Moja późniejsza rehabilitacja była ściśle związana z moimi problemami, moimi możliwościami, moimi złymi nawykami i moją kondycją zdrowotną. To było jak podpisanie kontraktu z samą sobą - robię coś zgodnie z naturą (również mimo całej niechęci do 2 kul i utrudnień z tym związanych) a w zamian dostaję komfort na przyszłość i pewność, że mój organizm nie będzie przypominał powyginanego paragrafu! Nigdy wcześniej nie wyglądałam tak świetnie i nie chodziłam tak dobrze i prawidłowo jak po ciężkiej pracy z moim rehabilitantem oraz przy założeniu i wykorzystywaniu podczas okresu rehabilitacji właśnie 2 kul! Ostatnio miałam okazję rozmowy z profesorem na ten temat. Wie o moim odmiennym zdaniu na temat 2 kul kontra 1 :-) Nie neguje tego. Nie neguje również mojej mozolnej pracy z fizjoterapeutą, choć domyślam się, że nie do końca ich uznaje ;-) (o tym na pewno jeszcze będę miała okazję porozmawiać).

Wracając do lekarzy. Być może ich zdanie na temat rehabilitantów jest takie a nie inne, dlatego rzadko współpracują z nimi a często (zdarza się) bagatelizują ich działania. W pewnej mierze ową sytuację tłumaczy chyba to, iż niestety w szpitalach w dalszym ciągu zdarza się, że mają do czynienia z rehabilitantami, których edukacja zakończyła się na tym, co wyczytali ileś tam lat temu w szkolnych książkach. A smutna rzeczywistość i szpitalne zarobki utrudniają im dokształcanie się w swoim fachu (a może nie chcą tego robić? Trudno powiedzieć). Jeśli lekarze widzą jak pracuje i co wie taki pseudo-rehabilitant (który może i nawet angażuje się i stara się pomóc pacjentom) - nie dziwię się, że zaczyna traktować go jak zło konieczne. Na szczęście osobiście w szpitalu nie miałam z takimi terapeutami do czynienia. Po dłuższej obserwacji tego środowiska odnoszę wrażenie, że w wielu przypadkach wśród lekarzy i rehabilitantów brak jakiejkolwiek nici porozumienia czy chęci współpracy. Jedni narzekają na drugich, "edukują" pacjenta forsując swoje zdanie a biedny pacjent mając mętlik w głowie albo postanawia słuchać lekarza - bo to przecież doktor- każdy wie, że doktorów trzeba słuchać! ;-) Albo - przestaje robić cokolwiek dalej leżąc jak flak na kanapie. Tym sposobem sami sobie robimy krzywdę! Smutno, smutno się robi myśląc o tym... :-(

Czytając, ktoś mógłby stwierdzić, ze ślepo jestem zapatrzona słowo rehabilitacja i bezgranicznie wierzę ludziom tej profesji. Otóż nie. Zanim trafiłam na osoby, które swoją wiedzą i doświadczeniem wspaniale mi pomogły trafiałam na rehabilitantów konowałów- tak, nie wstydzę się tego słowa, którzy wnosili więcej złych rad i poleceń niż czegokolwiek co nazwałabym dobrym. Były nawet sytuacje, że po tak "cudownej" rehabilitacji odchorowywałam swoje. Także nie jestem ślepą fanką fizjoterapii w każdym tego słowa znaczeniu. Po raz wtóry podkreślam - jestem zwolenniczką mądrej, nowoczesnej rehabilitacji, zindywidualizowanej pod każdego z osobna pacjenta. Niestety obawiam się, że wielu podobnie jak ja kiedyś miało podobnego pecha i styczność z pseudo-rehabilitantami, nigdy nie mieli szansy trafić pod ręce prawdziwego specjalisty dlatego ich zdaniem rehabilitacja przynosi więcej szkody niż pożytku.

Modlę się aby to o czym wyżej napisałam uległo jak najszybszej zmianie. Niezłomnie wierzę, że jest na to spora szansa i póki tylko starczy mi sił będę otwarcie podkreślać swoje zdanie. Równie gorąco wierzę, że wielu pacjentów przed i po zabiegach choć na moment zastanowi się nad problemem i sensem tego co próbuję przekazać.

Zawsze w duchu sobie powtarzam - doinformowany, poszerzający wiedzę pacjent to mądry pacjent. Korzystajmy z tego, że świat stoi otworem, jesteśmy w XIX wieku, wyposażeni w wspaniałe narzędzie jakim jest internet, tuż za rogiem jest wiedza, po którą wystarczy jedynie sięgnąć.

9 komentarzy:

  1. witaj!
    Mogłabym porozmawiać trochę na temat cudownej rehabilitacji, ale widzę, że to nie miało by większego sensu....Ty usilnie bronisz swojego zdania może to i dobrze,ale pewnie miało by tylko miejsce do tego czasu, dopóki nie przekonałabys się, że w wielu sytuacjach rehabilitacja może spowodować gorszy skutek niż przed operacją! Mogę tylko wierzyć, że takiego czegoś nie doświadczyś, i że nie stosowanie sie do zaleceń lekarskich nie odbije się z przykrym skutkiem w przyszłości. Chciałabym też zauważyć, że pomimo iż wszystkich nas łączy to samo, jedno jest pewne, wzyscy jesteśmy inni, odmiennie ragujemy na te same rzeczy, towarzyszą nam różne doznania czy też nie. Dlatego nie ma się co dziwić, że jedni są za rehabilitacją a inni jej unikają, bo zwyczajnie im szkodzi, bo tak też może być...niestety. A tak na marginesie każdy rehabilitant, cyz inny pracownik medyczny ma obowiążek dokształcania, uaktualniania wiedzy...w przeciwnym razie na miejsce tych "doświadczonych" latami pracy pojawia sie młodzi, wyszkoleni po studiach:)
    tak piszesz i piszesz o tej rehabilitacji, a ja tak czytam czytam z nadzieją, ze może w końcu zdradisz te ćwiczenia, które sprawiły, że jestes w tak świetnej formie???
    Pozdrawiam
    Jowi

    OdpowiedzUsuń
  2. Jowi,
    jesteś kochaną i przemiłą osobą, tak uważam, choć póki co znamy się tylko wirtualnie :-) Oczywiście, że możemy rozmawiać, nie jestem zatwardziałym zgredem i uwielbiam konwersacje więc jeśli tylko masz ochotę na polemikę - cieszę się niezmiernie. Powiem więcej - jeśli Twoje argumenty będą przekonywujące nie będę się upierać i kto wie, może zmienię zdanie i przestanę stawiać na rehabilitację :-)
    Jowi, wysnułaś przeczucie, że chyba nie miałam do czynienia z tzw. kiepską rehabilitacją, która przynosi więcej krzywdy niż pożytku. Po Twoim komentarzu zorientowałam się, iż faktycznie pominęłam tą ważną kwestię w moim buńczucznym poście. Szybko dorzuciłam dziś jeden akapit na ten temat. Tak jak napisałam - niestety odczułam i to niejednokrotnie na własnej skórze efekty miernej i bezmyślnej rehabilitacji.
    Jowi, w kwestii ćwiczeń - nie, nie zdradzę ich. W rehabilitacji nie ma jednego uniwersalnego rozwiązania dla wszystkich. Ćwiczenia, które wykonywałam po pierwszym zabiegu były bardzo szczegółowo opracowane w oparciu o MOJE możliwości, MOJE kompensacje, MOJE problemy zdrowotne. Bezmyślne rozpowszechnianie ich wszystkim mogłoby przynieść więcej kłopotu niż pożytku. Każdy z nas - mimo, że po tej samej operacji potrzebuje zindywidualizowanego podejścia w leczeniu. To co świetne dla mnie, nie znaczy, że będzie lekiem na całe zło dla innego. Owszem, zdarzyło się, że dałam komuś do wglądu własny zestaw ćwiczeń ale z ogromnym wykrzyknikiem alarmowym, iż są do wykorzystania tylko i wyłącznie po omówieniu i dostosowaniu z własnym terapeutą! Zresztą jak sama napisałaś wyżej: "..pomimo iż wszystkich nas łączy to samo, jedno jest pewne, wszyscy jesteśmy inni, odmiennie reagujemy na te same rzeczy, towarzyszą nam różne doznania..." - i tu trafiłaś w samo sedno! Zgadzam się z Tobą w 100% dlatego, nie odważyłabym się nikogo krzywdzić własnymi ćwiczeniami.
    Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za aktywność na blogu :-)
    Katja

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie takiej wypowiedzi z Twojej strony mi brakowało:) Rehabilitacja rehabilitacją, jak sama zauwazyłaś każdy ma swoj zestaw ćwiczeń i super że swojego chronisz i tylko Ty z niego korzystasz, tyle ze wczesniejszej Twojej wypowiedzi mozna bylo wywnioskować, niekiedy ze tylko Ty masz super szczescie, że sie rehabilitujesz bo masz kompetentnego rehabilitanta ipt itd. ciesze się ze byłaś w stanie zauważyć, że jednak nie zawsze wszystkim służy rehabilitacja i to nawet nie chodzi o wiedze i umiejetnosci rehabilitanta bo moze on posiadac mega fach w reku Tobie pomoze, a drugiej osobie zwyczajnie zaszkodzi...kazdy moze miec inne ćwiczenia, inne zalecenia dopasowane do danej jednostki chorobowej czy do chorob wspolistniejacych, ale to i tak czasem moze nic nie dać. Dlaczego?odpowiedz jest prosta, nigdy nie poznamy swojego organizmu do konca, nigdy nie wiemy czy podejmujac jakies ryzyko zwiazane z operacja czy bez operacji bedzie to sluszny wybor, no i nigdy nie bedziemy mieli gwarancji co nam tak naprawde pomoglo czy zaszkodzilo, a co gorsza chyba nigdy nie pozbedziemy sie podswiadomie strachu ze to co za nami nie bedzie za kilka lat znow przed nami i nie bedzie naszym mega problemem.
    Pozdrawiam
    Jowi

    OdpowiedzUsuń
  4. Jowi, prawdę mówiąc.. tak, mam ogromne szczęście, bo mam wspaniałego rehabilitanta :-) I nie zamieniłabym go na żadnego innego (nawet za dopłatą ;-) ) Strasznie się z tego cieszę, ale bez żalu podzielę się "moim" panem Piotrem jeśli tylko ktoś będzie chciał skorzystać z jego pomocy :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzień dobry Pani Kasiu.
    Po pierwsze: kto Pani pozwolił „ zaliczyć wszystkie czarne trasy we francuskim Les2Alpes” ? Przecież tłumaczyłem, prosiłem. Ba, ZABRONIŁEM!!!. Przy najbliższym spotkaniu czeka Panią ostra reprymenda… :-).
    Po drugie jestem naprawdę z Pani dumny. I z siebie trochę też. Tak, to mrówcza praca i myślę dobra współpraca na płaszczyźnie fizjoterapeuta-pacjentka, pacjentka-fizjoterapeuta zaowocowała osiągnięciami, o których Pani pisze…… Ten blog też się do tego przyczynił.…..

    Uważnie przestudiowałem wpisy blogowiczów dot. ich refleksji na temat rehabilitacji po osteotomii Ganza. Ze zdziwieniem przeczytałem o terapii, która „jest całkiem pozbawiona sensu”, „zwyczajnie im szkodzi”, „przynosi tylko ból”, „dotyczy danej jednostki chorobowej” a „znaczenie mają tylko ćwiczenia izometryczne i wzmacnianie mięśni gdy nie można obciążać kończyny”…… Przetarłem oczy ze zdumienia. Odniosłem wrażenie, że znalazłem się w czasach kiedy rozpoczynałem swoją przygodę z rehabilitacją. Tyle tylko, że były to lata 80-te XX wieku a teraz mamy…… :-). W międzyczasie nastąpił ogromny postęp wiedzy medycznej, rozwinęły się różne metody fizjoterapeutyczne uwzględniające fizjologię, anatomię, biomechanikę i potrzeby funkcjonalne organizmu człowieka. W Polsce jest coraz więcej ośrodków i fizjoterapeutów wykorzystujących tę wiedzę. Coraz częściej pacjenci poszukują tam pomocy jako ostatniej deski ratunku. Podczas pierwszych rozmów z nimi jakże często słyszę o rehabilitacji która była nieskuteczna, przyniosła tylko ból i zniechęcenie……
    Wracając do wpisów na Pani blogu, myślę że ich autorzy prędzej czy później będą musieli zweryfikować swoją opinię na temat rehabilitacji. Być może dopiero wtedy poznają cele, środki i możliwości nowoczesnej fizjoterapii. Szkoda, że dopiero wtedy gdy pojawi się ból w sąsiednich stawach, powstaną patologiczne wzorce ruchowe i kompensacje z nimi związane. Z takimi właśnie problemami spotykam się na co dzień, staram się tłumaczyć ich źródło oraz wskazywać sposoby ich rozwiązania. Czy skutecznie? Tak. Pani i inni pacjenci zgłaszający się do ośrodka, w którym pracuję wraz z innymi fizjoterapeutami, jesteście tego przykładem. W naszej terapii wykorzystujemy wiedzę z zakresu metod PNF, NDT-Bobath, Neuromobilizacji poprzez Osteopatię i terapię czaszkowo-krzyżową a kończąc na Chiroortodoncji. Dzięki ich zastosowaniu terapia fizjoterapeutyczna uwzględnia pracę na poziomie strukturalnym (mięsień, nerw , staw), na poziomie aktywności ruchowej, na poziomie funkcji i partycypację do różnych sytuacji. Pani Kasiu, czy pamięta Pani „jazdę na hulajnodze”, „świąteczne froterowanie podłogi”, „podpieranie ściany stojąc na jednej nodze”„spychacz w basenie” :-)? Czy któraś z tych aktywności (to nie są ćwiczenia!!!) sprawiła Pani ból? Zniechęciła do dalszej pracy? Była ponad Pani siły? Nie, bo była odpowiednio dobrana do Pani możliwości ruchowych, wykonana na stabilnym tułowiu, liniowym ustawieniu wszystkich stawów w operowanej k.dolnej przy jednoczesnym zsumowaniu czasowym i przestrzennym bodźców senso-motorycznych, aplikacji aproksymacji, trakcji, oporu manualnego, stretchu. To tak na szybko i w skrócie…….
    Kończąc , namawiam wszystkich aby nie odrzucali z automatu inf. dotyczących nowoczesnej fizjoterapii. Szkoda zdrowia….. Nie warto…….

    OdpowiedzUsuń
  6. Brakowało Pana obecności na blogu :-) Dziękuję za wspaniałą wypowiedź. To co Pan napisał jest niezmiernie ważne i cenne, dlatego bez cienia wahania kopiuję całą Pana wypowiedź i umieszczam jako osobny post- tak, aby była łatwo dostępna dla wszystkich użytkowników bloga. Jeszcze raz dziękuję :-)

    Ps. Jak tylko pozbędę się szwów zgłoszę się po zapowiadaną reprymendę ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam!
    I znów sobie poczytałam o tej rehabilitacji która nie da sie ukryć że w wielu przypadkach jest nieunikniona a wręcz konieczna. Na dzień dzisiejszy mogę powiedzieć tyle, że w moim przypadku rehabilitacja po pierwszej "z" plastyce biodra mi zaszkodziła, ćwiczenia, które były dopaspowane do moich możliwości (rzekomo) spowodowały iż po zakończeniu uspawniania ponownie trafiłam na stół z drugą nogą, a po wcześniejszym zabiegu został ślad na nodze w postaci mega cięci... wszystko że tak powiem szlak trafił....ale może to przez Zespół Marfana...ale to inna historia. Całą pechowa dla mnie sytuacja powtóryła się 2 krotnie zabieg, rehabilitacja, zabieg, rehabilitacja w konsekwencji zamiast czuć się jak nowo narodzona, byłam o krok od własnej tragedii - groził mi wózek inwalidzki...a o kulach zamiast przez 6 tygodni chodziłąm przez 2 lata...
    Nie poddałąm się, sama słuchałąm swojego organizmu, co mówią do mnie moje nogi i szukałam pomocy. W końcu znalazłam człowieka dr hab. n. med. Głowackiego, który sprawił że znów zaświeciło dla mnie słoneczko = kolejna reoperacja "z"plastyka i w końcu zaczęłam chodzić samodzielnie bez żadnej pomocy. Była nauka siadania, wstawania, chodzenia, spacery po krawężnikach:) - to była moja rehabilitacja i dzięki takim rzeczom niby banalnym udało mi się uniknąć operacji przez całe 5 lat..aż do teraz z czego się niezmiernie cieszę.
    Faktycznie temat rehabilitacji wywołuje we mnie mieszane uczucia, ale nie powiem, że niezmiernie byłabym szczęśliwa gdyby tym razem rehabilitacja okazała się tą rzeczą, której będę po zabiegu osteotomii namiętnie, z zaangażowaniem się oddawać...
    Może morałów w tej historii za ambitnych nie ma, ale na pewno każdy może odnależć w niej kawałek siebie, tego co czuje, co myśli, czego się obawia i dlaczego sądzi tak czy nie inaczej...
    Ja wiem jedno w medycynie nigdy nie ma zawsze i zawsze nie ma nigdy...
    Pozdrawiam blogowiczów i Ciebie Katju abyś trwałą w swoich postanowieniach:):*
    Jowi

    OdpowiedzUsuń
  8. Drodzy blogowicze z przerażeniem podobnie jak Katja czytam wpisy niektórych z was dotyczące tego że rehabilitacja po osteotomi albo po innych zabiegach ortopedycznych nie jest konieczna.

    Nic bardziej mylnego.Taka rehabilitacja jest wręcz konieczna. A rehabilitant który umie współpracować z pacjentem to skarb.

    Sama mam też przykre doświadczenia z rehabilitantami co nie znaczy że zrezygnowałam z rehabilitacji. Po operacji trafiłam na cudowną rehabilitantke w Otwocku P Anie załuje że nie mogłam jej zabrać ze sobą gdyby nie ona na pewno mój powrót do zdrowia trwałby o wiele dłużej i na pewno nie miałabym takich efektów jak mam teraz.

    A już na pewno nic by z tego nie było gdybym po powrocie do domu zrezygnowała z rehabilitacji i lezała za przeproszeniem z dupą na tabczanie i czekała że wszystko się samo zrobi i żeby najblizsi koło mnie skakali.

    Bo to do niczego by mnie nie doprowadziło mięśnie się zastaną a wtedy efekty operacji są w sumie do dupy że tak powiem.

    Owszem po operacji chodziłam ale dopiero mój rehabilitant mi uświadomił że chodzić a chodzić to duża różnica po powrocie z Otwocka troche sobie odpuściłam jak zobaczył mnie mój znajomy rehabilitant i to co wyprawiam to się za głowe złapał z przerażenia.

    Przede wszystkim najważniejsze jest wypracowanie prawidłowego wzorca chodu. Jeśli nie wypracuje się tego to niestety wszystko dostaje w kość a kręgosłup najwięcej ja niestety bardzo szybko miałam się okazje o tym przekonać. I nie było to miłe zastanawiałam się co się u licha dzieje dlaczego w Otwocku nie miałam takich dolegliwości.

    Dopiero czwiczenia z rehabilitantem który postawił mnie do pionu pokazał co wyprawiam i jakie są tego konsekwencje.

    Do szału doprowadzały mnie nieraz jego uwagi ciągłe przypominanie o pilnowaniu postawy wszystkie te czwiczenia na wzmocnienie mięśni.
    nieraz zagryzałam zęby z bólu ale opłaciło się


    Prof jest cudowny ale po operacji kazał mi
    tylko chodzić tyle że bez rehabilitacji nie byłabym w stanie wypracować sama prawidłowego chodu. I bez czwiczeń bardzo wątpie czy nauczyła bym się chodzić prawidłowo

    A już leżenie na kanapie niczego by nie dało.

    A przy okazji poczytajcie sobie wpis P Piotra i weście go sobie do serca.

    Także najważniejsze to brać się w garść szukać dobrego rehabilitanta i do roboty bieście przykład z Katji.


    Pozdrawiam Bożena z Piły

    OdpowiedzUsuń
  9. Ps na marginesie to że odczuwałam ból było spowodowane nieprawidłowym chodem i odpuszczeniem sobie troche a nie rehabilitacją Bożena

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chcesz podzielić się swoim zdaniem, skomentować post lub blog napisz coś od siebie :-)

W polu: "Komentarz jako" rozwiń listę i wybierz "Nazwa" wpisując swój nick albo imię. Jeśli jesteś zarejestrowany/a w Blogerze - wybierz "Konto Google".

Serdecznie zapraszam do komentowania i konwersacji :-)
Katja.