/rodzinny dom/
*******************************
edit:
Z PERSPEKTYWY CZASU WIEM, BO DOŚWIADCZYŁAM TEGO NA WŁASNEJ SKÓRZE, ŻE 1 KULA TO JEDEN Z NAJWIĘKSZYCH BŁĘDÓW JAKIE POPEŁNIŁAM W ŻYCIU!
NIE CHODZI SIĘ O 1 KULI! KONIEC KROPKA.
Dla wciąż nieuświadomionych i niedowiarków polecam tekst fachowca w dziedzinie fizjoterapii:
http://forumbioderko.pl/viewtopic.php?t=65
TREŚĆ PONIŻSZEGO POSTA POZOSTAWIAM BEZ ZMIAN, PODKREŚLAJĄC TO CO WYŻEJ.
*******************************
Hip hip hurraaaa!!
Coś dzisiaj wywinęłam (jakby powiedział mój mężczyzna) !!!! Tak, tak! I sprawiło mi to nieopisaną radość! Udało się! Dziś mija miesiąc od mojego ganza. To co dziś się wydarzyło to duuuży krok do przodu :-) Ale, może po kolei.
Od wczoraj, tj. środy zaczęłam chodzić na rehabilitację. Mój cel był następujący: robię wszystko aby koło 14-15 listopada spróbować odłożyć jedną kulę, tak, abym na kontroli u profesora 19 listopada bez kłopotu zaprezentowała się już tylko z jedną towarzyszką moich spacerów.
Już w drugim dniu ćwiczeń - czyli dzisiaj widzę poprawę, czuję się silniejsza, łatwiej jest mi wykonywać ćwiczenia, robię większą ilość powtórzeń! Fantastycznie :-) Podczas ćwiczeń omawiamy z rehabilitantką różnice między poruszaniem się o 2 kulach a chodzeniem o 1. Stricte teoretycznie. Póki co wydaje się to trudne... Jak mam stanąć na tej operowanej nodze? Czy śruby wytrzymają? Czy będę na to niebawem gotowa? Jeszcze 3 dni temu myśl o odłożeniu 1 kulasa była abstrakcją. Hm.... Ale spokojnie, poczekamy, jeszcze mam czas.
Dziś podobnie jak wczoraj po ćwiczeniach z rehabilitantką udaję się na masaż klasyczny całej operowanej nogi - z przodu i z tyłu. Przyjemna sprawa. Wprawne ręce masażystki rozmasowują wszystkie niechciane napięte i przykurczone mięśnie. Po masażu mam z głowy ból mięśni, nie wiem też co to zakwasy! Świetnie :-) Wracając do domu powolutku i na spokojnie trawię sobie wszystkie informacje na temat ćwiczeń i chodzenia. Od momentu tej mentalnej "przymiarki" do 1 kuli wewnętrznie czuję się bardzo pewnie i w sumie jestem przekonana, że potrafiłabym już powoli spróbować... Wiem, że normalnie robi się to po 6 tygodniach, ale ten kto już trochę mnie zna, wie że nie mogłam tyle czekać :-)
Hm.. tylko od czego tu zacząć. Spróbuję iść tak jak się chodzi tylko z jedną kulą po stronie zdrowej nogi, ale póki co będę asekurować się prawą kulą lekko dotykając nią podłogi. Uffff! Daję radę! Kulą po stronie operowanej nogi tylko muskam podłogę w zasadzie nie opierając jej wcale! Ok. Pokazuję dumnie rodzicom moje osiągi. Oni oczywiście chcą mnie zamordować ;-) Dobrze, skoro nic nie boli, jestem silna i czuję się pewnie trzeba teraz pójść na całość.
Opieram prawą kulę o ścianę... kilka sekund skupienia i mobilizacji... maszeruję o jednej przez hol mieszkania! Jest!!! Idę, nic nie boli. Ja, jedna kula i moga noga po remoncie! Na twarzy uśmiech dookoła głowy! Bosko! Zdecydowanie, to najlepszy powód do otwarcia czekającego na dogodny moment w lodówce szampana!! ;-)
Ale ok, zanim zacznę szarżować jak wariat z jedną kulą przedzwonię do Otwocka, do profesora zapytać czy nie porwałam się z motyką na słońce.
Jest w porządku :-) Wprawdzie profesora nie ma, ale jeden z jego miłych i przystojnych lekarzy powiedział, że w sumie owszem, powinnam odłożyć kulę dopiero za 2 tygodnie, ale skoro już spróbowałam to ok, mogę chodzić o 1 już teraz! Moja radość nie zna granic. Rodzice patrzą trochę z niedowierzaniem i strachem w oczach. Ale kochani! Nie ma się czego bać! Trzeba wierzyć w siebie i swoje możliwości. Wszystko toczy się elegancko i optymistycznie. I oby tak dalej! A narty coraz bliżej :))
foto by net