sobota, 22 listopada 2008

22.XI.2008. Jesienna chandra

/mieszkanie/

Złapało mnie coś w rodzaju jesiennej doliny. Eh, mało we mnie energii, chęci do działania. Na siłę zmuszam się, żeby rano wyjść z łóżka, zrobić coś pożytecznego dla świata. Nie mam nawet potrzeby i ochoty spotkać się ze znajomymi, od kilku dni siedzę przy laptopie, trochę pracując, trochę klikając bez sensu i machinalnie w klawisze. Trzeba to zmienić, koniecznie. Myślę, że samoistnie zmiany przyjdą w poniedziałek. Dlaczego akurat w poniedziałek? Bo od rana zasuwam na rehabilitację. W ogóle to bardziej skomplikowany temat. Mianowicie, w miniony czwartek, 6 tygodni po operacji pojechałam na spotkanie do świetnej przychodzi rehabilitacyjnej, z której korzystam już od 2 lat; między innymi przygotowywali mnie także do operacji osteotomii. Pracują tam wyjątkowi, wysoko wykwalifikowani fachowcy, na bieżąco z najnowszymi trendami w dziedzinie rehabilitacji. Po 1,5 godzinnych oględzinach, wywiadzie i badaniu obopólnie zdecydowaliśmy się na indywidualny program ćwiczeń. Program opiera się na najnowszych metodach rehabilitacyjnych, również w oparciu o PNF. Mówiąc szczerze, na początku byłam bardzo przygnębiona, bo zobaczyłam i uświadomiłam sobie ile robię błędów. Moje chodzenie jest, jakby to powiedzieć... w lesie. Robię dużo błędów, które dla laika, dla mnie były niedostrzegalne. Rehabilitant pokazał mi jak moje odczucie i postrzeganie własnej pionowej postawy różni się od prawidłowego. Eh.... sporo, bardzo dużo przede mną pracy. A tak już się cieszyłam, myślałam, że to że chodzę i jestem z tego zadowolona to już jest świetnie. Okazuje się, że chodzenie i chodzenie to dwie różne sprawy. Powiedziałam o moich marcowych planach alpejskich...skrzywił się i zaprzeczył.. :-( Powiedział, że jego zdaniem (a ma doświadczenie w rehabilitacji takich pacjentów jak ja) nie będe na to przygotowana. To mnie dobiło... ale w duchu wiem, że jestem w stanie to osiągnąć, bo lepiej niż kto inny znam swój organizm i wiem na co mnie stać. Pokaże mu, że w tym przypadku będzie musiał zmienić zdanie! Także od poniedziałku mobilizuję się i 3 razy w tygodniu wylewam poty pod okiem fachowców.

Wczoraj pojechałam zmienić koła w samochodzie na zimówki. Potem spędziłam ponad godzinę na myjni gdzie umorusany pan mozolnie szorował furę. Narzekał strasznie, że brudny, że czarny, że zimno, hahaha, koniec świata! Nie chciałam marznąć i przede wszystkim słuchać tego więc piechotką przespacerowałm się do pobliskiego- jak się później okazało - chińskiego baru. Gramolę się a Pan Chińczyk czy tez Wietnamczyk (mam czasem problem z szybką identyfikacją ;-) ) łamaną polsczyzną mówi: "Boli noga?" Rewelacja! Wszędzie traktują mnie jak kulasa! Gdziekolwiek wchodzę, np. do sklepu ekspedientka leci otwierać mi drzwi. Ostatnio w pizzerii kelnerka pchała się za mną nawet do toalety, żeby nie wiedzieć niby jak i czemu, ale chciała "ułatwić mi życie". Makabra! To ulgowe traktowanie dobija. Przynajmniej ja tak na to reaguję. Chcę czuć się coraz zdrowiej i sprawniej a inni traktują mnie jak bym była ze szkła. Na ulicy ciekawscy pytają: "Miała pani wypadek?" czasem dopowiadając sobie że niby samochodowy.


foto by net
Ale wracając do tematu kół zimowych muszę się do czegoś przyznać. Po zmienie kół zwiozłam te letnie 16-sto calowe felgi z oponami do garażu i zrzuciłam z samochodu układając na półce... Yyyyy, jak to powiedzieć... chciałam zrobić coś co normalnie zrobiłabym będąc zdrowa. Zresztą, wiadomo, że wolę brudzić sobie łapki w garażu smarem czy olejem niż mąką w kuchni ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli chcesz podzielić się swoim zdaniem, skomentować post lub blog napisz coś od siebie :-)

W polu: "Komentarz jako" rozwiń listę i wybierz "Nazwa" wpisując swój nick albo imię. Jeśli jesteś zarejestrowany/a w Blogerze - wybierz "Konto Google".

Serdecznie zapraszam do komentowania i konwersacji :-)
Katja.