wtorek, 7 października 2008

07.X.2008 TEN dzień - osteotomia

/Szpital im. prof. A. Grucy Otwock/

5.50
Pobudka o godzinie, która zwykle jest dla mnie środkiem nocy zaczęła się koszmarnie. Za oknem było jeszcze ciemno. Ten kluczowy dzień zapoczątkowało zabandażowanie moich obydwu nóg od kostek powyżej kolan. Nie wiem czemu ma to służyć, ale taka praktyka jest tu powszechna. Później sprawdzanie zatok, ogólna toaleta wszystkich Pań na sali. Jest nas razem 8. Sporo, jak dla mnie zbyt wiele, bo niestety nie można liczyć nawet na odrobinkę prywatności. Być może później okaże się to jakąś zaletą, kiedy po zabiegu będę mogła zabić czas rozmową.. Właśnie.. zabieg... To słowo już od wczoraj widnieje na mojej karcie pacjenta przyczepione na pomarańczowej wizytówce jak znak drogowy. Są już nerwy, duże nerwy. Świadomość, że to dziś zmieni się tak wiele w moim życiu nie daje już spać, ani racjonalnie myśleć. Najbardziej przeraża myśl późniejszej nieporadności, ułomności i zależności od innych osób. Sam ból, tzn. świadomość, że on później będzie nie jest taka dokuczliwa, może dlatego ze wciąż nienamacalna.

Jest już jasno, drzewa za oknami a przede wszystkim uporczywe wpatrywanie się w nie daje jakiś efekt wyciszenia, przynajmniej jest jakiś sposób.. Na sali jest ze mną dziewczyna, która dziś tak jak ja będzie miała osteotomię Ganza. Idzie trzecia w kolejce, czyli po mnie. Ja kładę się na stół jako druga.

07.55
Właśnie odbył się obchód. Szerokie grono lekarzy, pielęgniarki, oddziałowa. Rozmowa krótka i na temat. Profesor zrobił mi długopisem krzyżyk na moim prawym biodrze- tak, żeby anestezjolog wiedział, która noga idzie pod skalpel. Eh... nerwy.
Biegnę, już każą mi iść na górę (jak to określiła pani salowa) na blok operacyjny. Czemu tak szybko? Boże... strach mnie pożera. Jest nie do opisania. Pierwszy raz doświadczam czegoś takiego. Rzucam wszystko i idę, jak skazaniec - przynajmniej taką mam minę.. Czemu tu jestem? Dlaczego? Czy to na pewno dobry pomysł...?

1 komentarz:

  1. Witam, spieszę napisać, iż Kasia jest już po operacji, wszystko poszło dobrze, straciła tylko pół litra krwi, a jak ją zapytałem 'jak było na sali operacyjnej' odpowiedziała ledwie ciepłym głosem: "wesoło" :-) (chyba "głupi jaś" jeszcze działał ;-) . Co dokładnie miała na myśli jestem pewien że wytłumaczy wkrótce jak poczuje się na siłach aby znów pisać, ja niestety za długo nie mogłem z nią porozmawiać gdyż pielęgniarki zabrały ją na uzupełnienie krwi i podanie morfiny.
    Pozdrawiam wszystkich
    Tomek

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chcesz podzielić się swoim zdaniem, skomentować post lub blog napisz coś od siebie :-)

W polu: "Komentarz jako" rozwiń listę i wybierz "Nazwa" wpisując swój nick albo imię. Jeśli jesteś zarejestrowany/a w Blogerze - wybierz "Konto Google".

Serdecznie zapraszam do komentowania i konwersacji :-)
Katja.