czwartek, 26 lutego 2009

27.II.2009 "BODIES…The Exhibition"

/wystawa/

Pobyt u rodziców dobiegł końca i wróciłam już do siebie, do swoich kątów :-)

Wczoraj odwiedziłam głośną już dzięki mediom w Polsce wystawę "BODIES…The Exhibition". Zrobiła na mnie kolosalne i trudne do opisania wrażenie. Dla takiego laika jak ja, możliwość zobaczenia na żywo spreparowanych ludzkich ciał była dużym przeżyciem. Tak wyglądamy, z tego się składamy, taką posiadamy w sobie maszynerię, tyle skomplikowanych, narządów, mięśni, rurek! Największe emocje towarzyszyły mi, kiedy zobaczyłam maleńkie kilku oraz kilkunastotygodniowe płody dzieci... Prawdziwość obrazu i świadomość, że to ludzkie, zmarłe i spreparowane dzieci... niewyobrażalne... Człowiek nabiera szacunku dla ludzkiego życia, uświadamia sobie jego kruchość, przemijalność. Jednocześnie odczuwa respekt dla zjawiska jakim jest życie...
Niewiarygodna lekkość ludzkiego serca, które trzymałam w dłoniach, serca, które kiedyś biło i żyło pompując krew w jakimś mężczyźnie czy kobiecie zaparła mi dech w piersi. Bałam się go dotknąć, a jednocześnie bardzo chciałam. Trzymając je w obydwu dłoniach, ostrożnie, z namaszczeniem, oczyma wyobraźni widziałam jak moje serce przyspiesza i rytmicznie kurczy się, by znowu rozkurczyć i tak dalej i tak dalej... w nieskończoność.
Wystawa, to co zobaczyłam, przeczytałam, z czym miałam styczność zmieniło moje myślenie i postrzeganie ludzkiego ciała. Organizm człowieka to pełny tajemnic, precyzyjny i zadziwiający mechanizm.










fotos: net


Po południu wróciłam z rehabilitacji, masażu podwodnego, zakupów, myjni samochodowej i kosmetyczki. Zmęczona ale w dobrym nastroju. Nie wiedziałam, że wkrótce to się zmieni... Po przebraniu się w wygodny dres, wstawieniu prania i włączeniu laptopa zerknęłam do moich kochanych rybek. :-( Moja ulubiona, najmniejsza z nich wszystkich, najzabawniejsza, Srania - bo tak miała na imię - umarła. Maleńka leżała na białym żwirku, co jakiś czas kiwając się bezwładnie na falach. Jej dotąd pełne życia wielkie oczy teraz utkwione w jednym punkcie nie miały wyrazu. Tak bardzo mi smutno. Jedni powiedzą - to tylko ryba! Dla mnie - to moja rybka, o która dbałam i starannie karmiłam pożywnymi larwami, żeby choć trochę przytyła... Zawsze była słabsza niż inne i o wiele bardziej chuda... Nie udało mi się jej pomóc... Bardzo, bardzo mi przykro :-(

Powinnam już wziąć się w garść i zacząć pakować. Za 2 godziny wyjeżdżamy z Poznania. Muszę dodać jeszcze 2 słowa o dzisiejszej rehabilitacji. Tym razem Pan Piotr zastosował nowe bardzo trudne ćwiczenia. Wykonując je widziałam i czułam na własnej skórze w postaci ogromnego bólu jakie wciąż mam braki. Nowe ruchy, bardziej skomplikowane ćwiczenia odkrywają słabe strony... Niestety. Dostałam też nowe ćwiczenia stricte nastawione na przygotowanie pod narty. Podoba mi się, ale jest bardzo, bardzo trudne. Aby móc je robić zaopatrzyłam się w sklepie rehabilitacyjnym w tzw. beret (gumowy krążek w powietrzem w środku). Ćwiczenia są skoncentrowane na umiejętności trzymania równowagi w różnych utrudnionych sytuacjach. Na berecie, z kijkami w dłoniach naśladuję ruchy, które w naturze będę powtarzała na nartach. Pakuję beret i kijki w bagaż do Poznania, czasu coraz mniej, muszę ćwiczyć w każdej wolnej chwili. Naturalnie stały zestaw ćwiczeń + ćwiczenia na basenie dalej obowiązują.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli chcesz podzielić się swoim zdaniem, skomentować post lub blog napisz coś od siebie :-)

W polu: "Komentarz jako" rozwiń listę i wybierz "Nazwa" wpisując swój nick albo imię. Jeśli jesteś zarejestrowany/a w Blogerze - wybierz "Konto Google".

Serdecznie zapraszam do komentowania i konwersacji :-)
Katja.