wtorek, 24 lutego 2009

24.II.2009 Spacerowiczka

/dom rodzinny/

Ślęczę przy laptopie nad pracą mojego Tomasza... Straszne. Jak tu coś poprawić, jak człowiek nie rozumie tego co czyta?! Nie, takie opowiadanie, że coś jest ciężkie do zrozumienia mija się z celem. Ok, w takim razie przytoczę pierwszy lepszy kawałek, który właśnie "usiłuję redagować":

"Mechanizm ESP odpowiada za szyfrowanie zawartości pakietów IPSec i jest identyfikowany numerem 50 w polu nagłówka IP. Dokonuje on symetrycznego szyfrowania informacji pochodzących z wyższych warstw sieciowych i danych zawartych w pakiecie, ale w odróżnieniu od AH nie zabezpiecza standardowo nagłówka pakietu. W niektórych scenariuszach komunikacyjnych możliwe jest jednak zabezpieczenie z wykorzystaniem ESP również nagłówków pakietów (w trybie tunelowania)." *

Nieźle. Bomba! :-) Ale... o co chodzi? ;-)

Zmieniając temat i odrywając się na moment od tych zawiłych procesów autentykacji i szyfrowania ;-) chcę poruszyć temat mojej koleżanki, która tak jak ja przeszła osteotomię Ganza. Z racji, tego, że bohaterka dzisiejszego posta woli być anonimowa zgrabnie będę ją nazywała Spacerowiczką (jej nowe imię ściśle łączy się ze sprawą). Moja Spracerowiczka została przyjęta do Kliniki w Otwocku dokładnie miesiąc po mnie. Niestety jej operacja nie przebiegła tak bezproblemowa jak moja... Kochana Spacerowiczna cierpi na małopłytkowość krwi. Kiedy wszystko wydawało się być w porządku, w czwartej dobie po zabiegu dostała krwotoku wewnętrznego. Jej bardzo rzadka grupa krwi okazała się szalenie trudna do zdobycia. Szpital alarmował i szukał odpowiedniej krwi... a moja koleżanka przeżywając najgorsze chwile w życiu podświadomie żegnała się z rodziną, bliskimi, z życiem... Otarła się o śmierć. Na szczęście tragiczna sytuacja znalazła szczęśliwy finał. Wszystko skończyło się pomyślnie, a Spacerowiczka po dość długim ze względu na okoliczności pobycie w szpitalu bezpiecznie wróciła do domu.
Bohaterka dzisiejszego posta jest piękną, pełną energii, tryskającą uśmiechem szczęśliwą mamą. Pociechy w domu nie dawały jej leniuchować, dlatego bardzo szybko wróciła do pełnej sprawności po zabiegu. Biodro naprawdę ładnie się spisywało. Kontrolne zdjęcia RTG były eleganckie. Zapowiadało się, że Spacerowiczka migiem będzie robiła wszystko czego dusza zapragnie.
Czas wyjaśnić dlaczego moja koleżanka po Ganzu otrzymała imię: Spacerowiczka. Otóż, jak wspominałam, to bardzo żywa i energiczna dziewczyna. Kocha ruch, narty i spacery. Dłuugie spacery - stąd przydomek. Kiedy minęły już trzy miesiące od operacji była naprawdę zadowolona z swojego stanu zdrowia. Z jej opowiadań wynika, że przede wszystkim czuła się mocna i silna. Miała ładną postawę, dużo ćwiczyła i czuła się już całkowicie pewnie. Pewnego dnia wybrała się z 1 kulą na długi spacer. Był naprawdę długi, bo liczył aż 3 kilometry. W sumie przyznam szczerze, że ten dystans mnie zmroził. Może dlatego, że wyobraziłam sobie samą siebie, w tym momencie gdybym miała przejść taki kawał - pewnie umarłabym z wycieńczenia, a też przecież nie uważam się za słabiaka. W każdym razie, do pewnego czasu podczas wycieczki wszystko było w porządku. Jednak ostatnie ok. pół kilometra okazało się dla naszej bohaterki mordęgą. Ledwo doczłapała do domu. Biodro bolało, świdrowało coraz mocniej. Zmęczona poszła spać. Kiedy wstała rano ból był już naprawdę silny. W miejscu cięcia i lokalizacji śrub na skórze widniał duży siniak. Nie trzeba mówić jak ta sytuacja przeraziła Spacerowiczkę. Początkowo miała wrażenie, że to jednak zwykłe przeciążenie, coś co utrzyma się góra dzień czy dwa i zniknie. Jednak siniak i ból nie miały zamiaru odpuszczać :-( Po kilku dniach oczekiwania i nadziei, że wszystko wróci do normy moja koleżanka poszła do lekarza ortopedy. Zrobiła świeże zdjęcia RTG. Lekarz dokładnie przyjrzał się sprawie i nieśmiało stwierdził, że jest problem. Jego zdaniem jedna ze śrub w operowanym biodrze poluzowała się czy też uległa przesunięciu w wyniku czego przestała trzymać. To co zrosło się przez owe 3 miesiące na nowo zostało uszkodzone, być może nawet świeżo utworzona chrząstka kostna pękła... Trudno opisać mi fachowym językiem to co stało się w biodrze, raz, że są to ustnie przekazane informacje, dwa- moja koleżanka słuchając lekarza przeżyła niemały szok, a w takich sytuacjach racjonalne myślenie i słuchanie schodzi na plan dalszy.
Uogólniając - lekarz ortopeda z miejscowości Spacerowiczki orzekł, że musi być operowana ponownie. Mogę sobie tylko wyobrazić jak przeraźliwie dźwięczały te słowa w uszach mojej koleżanki. A wszystko wydawało się takie poukładane, oczywiste i piękne...
Teraz biedna Spacerowiczka czeka na wizytę u profesora, który ją operował. Zda się tylko na jego opinię gorąco wierząc i mając nadzieję, że nie trzeba będzie ponownie operować biodra. Jednak z powodu wspomnianego wypadku narciarskiego i jego konsekwencji profesor nie jest w stanie przyjmować pacjentów. Wszystko tkwi w zawieszeniu, niepewności. Moja koleżanka przeżywa ogromny stres i co dzień próbuje zrozumieć dlaczego tak się stało? Czy ból, siniak i smutna diagnoza miejscowego ortopedy są wynikiem przeforsowania się? Źle ocenionych własnych sił? Czy to pech? Fatalne zrządzenie losu? Kruche kości? Wadliwe śruby? O co chodzi?? Pytań jest bez liku. Na razie wszystkie pozostają bez odpowiedzi. Jedyną wyrocznią w tej sprawie jest i pozostaje profesor, który musi obejrzeć biodro, zdjęcia i z pewnością zrobić USG. Niestety strasznie pechowo przykra sytuacja mojej Spacerowiczki zbiegła się z trudnymi chwilami i niedyspozycją naszego profesora...
Bardzo, bardzo ale to bardzo mocno ściskam kciuki i mam nadzieję, że wszystko zakończy się pomyślnie. Co dzień myślę o mojej koleżance i czekam na jej wieści. Z opisaniem sytuacji na blogu zwlekałam dość długo min. dlatego, iż czekałam na opinię profesora, z którym w najbliższą sobotę miała się spotkać Spacerowiczka. Niestety, wizyta z przyczyn już wyżej określonych została odwołana :-(
Musi być dobrze, musi być dobrze, musi być dobrze - powtarzam jak mantrę....


* Fragment pracy naukowej autorstwa T.Z. na temat sieci rozległej WAN/VPN


foto: net

2 komentarze:

  1. Cześć droga Spacerowiczko. Jestem koleżanką Katji, czasami dołączam się do opisów Katji. Jestem również po osteotomi Ganza 29 stycznia tego roku miął rok od mego Ganza. Miałam jednak ją trochę inaczej; ja oprócz śrub mam wstawioną płytkę w udo. Moje biodro przed operacją wyglądało tragicznie. Jeszcze trochę a czekał by mnie wózek.... ale nie o tym chciałam pisać - teraz jest ok Prof. wykonał wspaniałą robotę. Wiesz zastanawiam się co Ci napisać po pierwsze powinnam Cię zbesztać - 3 miesiące po operacji taki spacer? Dziewczyno przeforsowałaś na maxa. Mi profesor też kazał chodzić jak najwięcej ale nie kazał mi porywać się z motyką na słonce i od razu urządzać sobie maratonu.
    Powiedział, że kości zrastają się pół roku do roku i wtedy moża pozwolić sobie na o wiele więcej ale trzy miesiące po operacji kości są jeszcze bardzo słabe i na taki ruch i może dojść do rozerwania kości. Śruby nie puszczą ale kość może pęknąć. Podejrzewam że tak było w Twoim przypadku...
    Nie poddawaj się teraz, walcz, zobacz co powie prof. Czubak. Jeśli będzie potrzebna ponowna operacja nie zmarnuj tej szansy z Tego co pisze Katja masz wspaniałe dzieci, rodzinę to dla nich musisz walczyć o swoje zdrowie i dla siebie samej również.
    Uwierz mi, wiem jak ciężko jest podjąć decyzję o operacji a zwłaszcza o ponownej operacji ale warto walczyć o siebie i swoje zdrowie. Trzymam za Ciebie kciuki bardzo bardzo mocno.
    Bożena

    OdpowiedzUsuń
  2. Rok i dwa miesiące po podwójnej osteotomi na dzień dziszejszy. Podsumowując jest super i chociaż mięśnie nadal się czasem buntują co naturalnie nieraz powoduje ból, ale porównując ten ból a ten sprzed operacji stwierdzam że było warto gdybym jeszcze raz miała podjąć decyzje o operacji nie zawachała bym się ani chwili.

    Ciesze się moim wyremontowanym bioderkiem dzisiaj rozmawiałam z lekarzem ortopedą prowadzącym mnie w mojej miejscowości super facet stwierdził że mogę robić wszystko z tą nogą byle jej tylko nie złamać wspaniałe słowa mogę robić wszystko na te słowa czekałam prawie rok.

    Jutro zaczynam jazde na rowerku treningowym czego z wiadomych względów bo operacja była skomplikowana do tej pory nie mogłam robić na samym począdku były tylko czwiczenia czynno bierne czyli sama siła mięśni bez dodatkowych obciążeń. Jestem ciekawa jak mi pujdą nowe czwiczenia jestem pełna optynizmu i nie mogę się doczekać. Na dzień dziszejszy jest super. Bardzo dużo zawdzięczam tez mojej najukochanszej wspaniałej Mamusi jej troska o mnie nie ma granić również moja najukochansza przyjaciółka Elunia dała mi dużo wsparcia i pomocy jest nie oceniona wiem że zawsze mogę na nią liczyć .


    Najwiękrze podziękowania składam Panu Profesorowi Panie Profesorze gdyby nie Pan i Panskie wielkie serce złote ręce i pgromna wiedza to być może nie mogła bym cieszyć się tym że chodze bez bólu dzięki Panu uniknełam bólu Panie Profesorze wygraliśmy wojne Jest Pan najwspanialszym człowiekiem Dzięki Panu chodze i cieszę się życiem. Niech Panu Bóg błogosławi.
    Serdeczne pozdrowienia odemnie i od Mamy Panie Profesorze.
    Bożena z Piły

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chcesz podzielić się swoim zdaniem, skomentować post lub blog napisz coś od siebie :-)

W polu: "Komentarz jako" rozwiń listę i wybierz "Nazwa" wpisując swój nick albo imię. Jeśli jesteś zarejestrowany/a w Blogerze - wybierz "Konto Google".

Serdecznie zapraszam do komentowania i konwersacji :-)
Katja.