poniedziałek, 12 stycznia 2009

12.I.2009. Aaaaałaaa

/mieszkanie/

W samo południe jak piorun z jasnego nieba coś skutecznie utrudniło mi życie. Coś - bo nie wiem co to jest. Jakiś niezidentyfikowany ból zagnieżdżony w samym środku pleców. Pojawił się znikąd, w momencie kiedy siedząc pochylona nad laptopem "pociłam się" konstruując mail w języku innym niż mój ojczysty ;-) Wlazł pomiędzy łopatkami i zdaje się, że przeszył na wylot, bo oczyma wyobraźni widzę jak ostra dzida bólu przy każdym wdechu wystaje mi z klatki. Nieprzyjemne? To mało powiedziane. To diabelstwo sprytnie ogranicza ruchy, nie ma mowy o bezbolesnym podniesieniu rąk do góry, skręceniu tułowia, wyprostowaniu pleców. Najmniej boli schylanie się. Przypominam sobie że już to przerabiałam. Taki sam ból, który z czasem wędrował w górę po czym zatrzymał się na szyi paraliżując ją na kilka dni. Co to jest?? I skąd się bierze? Jestem zła jak osa, bo przez to "coś" nie pojechałam na rehabilitację. Nie mogłam się ruszyć z kanapy nie mówiąc już o ubraniu kurtki i prowadzeniu samochodu. Z głupiej przyczyny przepada mi cenne spotkanie z moim rehabilitantem :-/
Jasny gwint! I jak tu ćwiczyć, odrabiać domowe zadanie? Jak każdy gwałtowniejszy czy większy ruch pozbawia mnie oddechu? Muszę płytko oddychać bo inaczej mam wrażenie, że gniecie mi klatkę piersiową :-(


foto by net

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli chcesz podzielić się swoim zdaniem, skomentować post lub blog napisz coś od siebie :-)

W polu: "Komentarz jako" rozwiń listę i wybierz "Nazwa" wpisując swój nick albo imię. Jeśli jesteś zarejestrowany/a w Blogerze - wybierz "Konto Google".

Serdecznie zapraszam do komentowania i konwersacji :-)
Katja.