/mieszkanie/
Uuuu, ranek zaczął się od bólu gardła, głowy i zatkanego nosa. To całkiem jak kataklizm po którym ogłosiłam klęskę żywiołową, ostawiłam wszystko w kąt i umieram ze strachu, że mnie rozłoży. To zniweczyłoby wszystkie misternie tkane od tygodnia plany. Uniemożliwiłoby skrupulatnie rozstawione treningi i w ogóle całość przedsięwzięcia szlag by trafił! Czuję się jak dzieciak we mgle... I jestem więcej niż pewna, że to przez wczorajszą wizytę w zasmarkanej przychodni lekarskiej. Poszłam tam zupełnie zdrowa po świstek "o tym, że jestem właśnie zdrowa" i siedziałam tam, i czekałam, i truchlałam na widok każdego chorego człowieka, który zbliżał się do mnie, przechodził korytarzem i bezpretensjonalnie kaszlał. Zżymam się z wściekłości kiedy o tym pomyślę.
Co robić, co teraz mam robić??
Ostawić dziś basen?
To zmniejsza moje szanse na wynik..
Nie odstawić - a jak rozchoruję się na amen?
Jasny gwint!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli chcesz podzielić się swoim zdaniem, skomentować post lub blog napisz coś od siebie :-)
W polu: "Komentarz jako" rozwiń listę i wybierz "Nazwa" wpisując swój nick albo imię. Jeśli jesteś zarejestrowany/a w Blogerze - wybierz "Konto Google".
Serdecznie zapraszam do komentowania i konwersacji :-)
Katja.