/dom rodzinny/
3.50 w nocy. Od godziny leżę bezproduktywnie w łóżku; bez cienia szansy na zaśnięcie. Poziom zmęczenia i zniecierpliwienia tym stanem rzeczy sięgnął zenitu jakieś 2,5 godziny temu. Niestety mimo starań nadal nie mam pomysłu co począć by zasnąć. Wstałam, zapaliłam światło, znużonym ruchem ręki wcisnęłam guzik Power i klikam…
Bezsenność. Z pozoru taka przyziemna, prawda? Choć noce jak ta zdarzają się coraz częściej, dopiero dziś zaczęłam doszukiwać się głębszego sensu – powodu ich zaistnienia. Być może wichura myśli w głowie, niekończąca się lista zdań „do zrobienia” powoduje jakąś swoistą blokadę na sen?
Być może samo wyliczanie w myślach zajęć, planowanych spraw, projektowanie najbliższych celów, obmyślanie najlepszej strategii czy ewolucja rodzących się z zatrważającą prędkością pomysłów nic nie zmieni i powinnam to wszystko gdzieś przelać, spisać, ogarnąć wzrokowo? Może takie działanie pozwoli mi zwolnić tempo maszynerii w umyśle? Zatrzymać się na moment i nie stresować za szybko uciekającym czasem czy „jeszcze tym, jeszcze tym, jeszcze tamtym” do zrobienia? Gdybym tylko miała tą pewność… spisałabym maczkiem zadania, pomysły, obowiązki, plany i wszystko to co gnieździ się i upycha w mojej głowie.
Hm… gnieździ i upycha…. Zastanawiające… a może to jest przyczyną mojego permanentnego od ponad miesiąca, okropnego i nie do zniesienia bólu głowy!? Może to wcale nie guz, defekt czy niedotlenienie ale zwyczajny nawał myśli? Zwyczajny… Nie, nic co dzieje się ostatnio nie jest zwyczajne. Ani ból głowy, ani bezsenność, ani natłok myśli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli chcesz podzielić się swoim zdaniem, skomentować post lub blog napisz coś od siebie :-)
W polu: "Komentarz jako" rozwiń listę i wybierz "Nazwa" wpisując swój nick albo imię. Jeśli jesteś zarejestrowany/a w Blogerze - wybierz "Konto Google".
Serdecznie zapraszam do komentowania i konwersacji :-)
Katja.