Długo, naprawdę długo zastanawiałam się jak opisać nasz tygodniowy wyjazd na narty w boskie Alpy. Czy ma sens pisanie, że było wspaniale, dzień w dzień witało nas na szczytach słońce, śnieg przyjemnie chrupał nam pod butami narciarskimi a humory i nasza narciarska ekipa nie przestawała się śmiać? Przecież to wszystko jest oczywiste!
Zdecydowałam, że cały nasz pobyt, wspaniały czas jaki tam spędziliśmy, wyśmienite trasy (najpiękniejsze jakie dotąd widziałam, a widziałam wiele ;-) ) i radość jaką dał mi wyjazd oraz zrealizowanie mojego najważniejszego celu po operacji - NART najlepiej opiszą nie słowa ale zdjęcia, które ze sobą przywieźliśmy.
nasz hotel - usytuowany na nartostradzie
taki widok witał nas co dzień rano z okna
nic dodać, nic ująć
rano, przed wyjściem na stok
bywało, że wiało ;-) Lodowiec Les2Alpes. Jesteśmy na 3421 m.npm
3400-3600 m npm szczyt lodowca z gładkimi jak stół trasami - po prostu bajka
czasem w mieście i dolinie nie było słońca, po wzbicie się na wysokość
ok 2600 m npm pogoda zmieniała się diametralnie.
Słońce paliło nam policzki i nosy ;-)
cała ekipa na Gracier 3421m npm
czasem wygłupialiśmy się, walczyliśmy na śnieżne kule i tarzaliśmy
w śniegu jak sześciolatki ;-) Tu na szczycie lodowca w pięknym słońcu.
czy natura nie jest niesamowita?
zjawisko inwersji - jazda ponad chmurami. Widok niedoopisania!
zdarzały się też wypadki. Tu akurat Tomka. Moje tym razem były
na częście mniej widowiskowe.
instastruktura i pomysłowość na stokach we Francji naprawdę
robi wrażenie. Czasem liny wyciągów krzyżowały się na niebie potrójnie
mmmm.. bywało też romantycznie ;-)
dzień w dzień przy naszej ulubionej knajpce Panoramic, położonej
na wysokości 2600 m npm od godziny 13 do 17 z hakiem
DJ miksował fenomanalne kawałki, nogi same tańczyły.
Non stop impreza!
niektórym było baaaardzo gorąco!
i znów lodowiec!
w trzecim dniu jazdy po długich błaganiach moich współwyjazdowiczów
(dbali o mnie aż za rygorystycznie) wymusiłam swoje i zaatakowałam
najtrudnijszą i najdłuższą czarną trasę w całej okolicy.
Jak sama nazwa wskazuje Le Diable była ooooostra!
Wiele bym dała, żeby to powtórzyć!
ja, narty i wspaniałe poczucie wolności na Le Diable w natarciu!
z ukochaną siostrą :-)
tras do wyboru, do koloru z przeważającym kolorem czerwonym ;-)
To gdzie lecimy?
;-) tak, sporo jest urwisk, szczególnie na lodowcu
wszędzie plusowa temperatura!
ale wieczorami niebo nabierało nieziemskiego wyglądu
czy jeszcze tu wrócę..?
nasz hotelik - widok z miasta
W dniu wyjazdu, kiedy żegnaliśmy się z Alpami, w miasteczku niżej witała nas już wspaniała wiosna. Kwitły kwiaty i drzewa a my podziwialiśmy ogromną tamę i uroczo położoną na wzgórzu ponad nią wioskę. Żyć, nie umierać :-)
piątek, 10 kwietnia 2009
1 komentarz:
Jeśli chcesz podzielić się swoim zdaniem, skomentować post lub blog napisz coś od siebie :-)
W polu: "Komentarz jako" rozwiń listę i wybierz "Nazwa" wpisując swój nick albo imię. Jeśli jesteś zarejestrowany/a w Blogerze - wybierz "Konto Google".
Serdecznie zapraszam do komentowania i konwersacji :-)
Katja.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Cześć Katju wspaniale się jak widzę bawiłaś suber te zdjęcia. Najbardziej cieszę się że Twoje marzenia narty się spełniły. Jestem z Ciebie bardzo bardzo dumna jesteś wspaniałą silną i upartą dziewczyną jaką znam. Wiedziałam że osiągniesz cel
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Bożena