poniedziałek, 11 stycznia 2010

11.I.2010 Za szybko odchodzą...

/mieszkanie/

Czy mniej by bolało i odcisnęło się w sercu gdybym wiedziała od razu? Czy zdołałabym szybciej pogodzić się z faktem, że wspaniały człowiek, ktoś był dla mnie jak kochany mimo, że rzadko widziany dziadek odszedł na zawsze? Dopiero dziś, po 7 miesiącach dowiedziałam się, że nie ma go już wśród pokrewnych mi dusz... Dlaczego dopiero dziś...!
Mieliśmy rzadki kontakt. Głównie z powodu bariery językowej jaką stanowi dla mnie język niemiecki. Posługiwaliśmy się listami, kartkami. Nie często. Raz w roku długi list ze zdjęciami, kartki z życzeniami na urodziny, Święta Bożego Narodzenia, czasem Wielkanoc.. Rudi był wspaniałym człowiekiem, kiedy poznałam go 7 lat temu - w zasadzie przez przypadek - miał 72 lata. Odwiedziłam go kilkanaście razy w jego małym schludnym domku na południowym zachodzie Niemiec. Mieszkał razem z niewiele młodszym od siebie adoptowanym synem. Mimo, że nasz kontakt językowy był zawsze ograniczony mogłabym powiedzieć, że rozumieliśmy się bez słów. To takie rzadkie, prawda..? Lubił swoją małą szklarnię na tyłach ogrodu. Pamiętam jak pomagałam mu siać pomidory i ogórki. Później, kiedy kroił je do sałaty mówił, że to ogórki Kathariny. Kochał rośliny a przede wszystkim swoje wypielęgnowane kaktusy, które kilka lat wcześniej przywiózł z Majorki. Był jak pełen empatii wszystko rozumiejący mój własny dziadek.
Rudi urodził się przed wybuchem II wojny światowej w Gliwicach, które wtedy jeszcze należały do Niemiec. Często później wspominał że w jakiejś części jest Polakiem. A może chciał nim być...?
Mój przyjaciel, bo niewątpliwie mimo rzadkiego kontaktu w ostatnich latach nim był - miał niełatwą młodość. Służył w niemieckiej armii będąc czołgistą. Dwa razy podczas jego służby, czołg którym dowodził stanął w płomieniach na zawsze zabierając jego towarzyszy. On sam dwukrotnie wyszedł z tego cało...

Kilkakrotnie Rudi był w Polsce, zawsze cieszyłam się kiedy przyjeżdżali razem z synem. Pojechaliśmy wspólnie do Gliwic, jego rodzinnego miasta i domu, który przetrwał wojnę. Długo opowiadał mi jak żyli, mieszkali a później musieli opuścić domostwo. Pamiętał każdy szczegół, schody, poręcz, piękne ornamenty na murach. Dziś już mało z tego pozostało w oryginale. Mimo, że Rudi opowiadał w swoim ojczystym języku rozumiałam wszystko i te opowieści pamiętam do dziś. Przebywanie w jego towarzystwie było nieskrępowane i naturalne. Tak rzadko spotykamy takich ludzi w naszym życiu...

Dziś, dopiero dziś (!) dowiedziałam się, że Rudi po długiej chorobie, w pięknym maju minionego roku zasnął w szpitalu by już nigdy nie otworzyć oczu. Tak trudno mi zaakceptować tą myśl. Tak ciężko pogodzić się z tym, że już nigdy nie otrzymam od niego urodzinowej kartki, zdjęć Rudiego podlewającego swoje kwiaty, niegdy nie odwiedzę go i nie zjem jego wyśmienitego steku i góry sałaty w której więcej cebuli niż sałaty.
Tęsknię za nim. Bardzo. Mimo tak znikomego kontaktu przez ostatnie lata tęsknię i nie mogę uwierzyć, że nie usłyszę już wesołego: "Hallo Katharina! Meine liebe Taube!"....


3 komentarze:

  1. Bardzo mi przykro Kasiu bardzo Ci współczuje wiem jak to jest stracić ukochaną osobę. Mój najukochanszy dziadek odszedł 5 lat temu i brakuje mi go bardzo każdego dnia. Trzymaj się Kasiu ja wierze w to że pomimo tego że nie ma ich wśród nas to są w naszych sercach i że w jakiś sposób nadal nad nami czuwają.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyrazy współczucia - teraz wyobrażam sobie jakim był człowiekiem...
    Na zawsze zachowasz jego wspomnienie w pamięci...to trudna sytuacja, ale nauczysz się ten nowej rzeczywistości...nic już nie będzie takie samo, ale nie będzie bolało...
    Mam nadzieję że moje słowa pomogą - straciłam ojca 15 lat temu, był dzielny w walce z rakiem do końca..., straciłam bardzo bliską przyjaciołkę rówieśniczkę, która umarła zbyt młodo...jej śmierć była wielką pomyłką lekarzy...
    Straciłam bliskie osoby z rodziny, lecz nie byłam z nimi związana emocjonalnie...
    Można nauczyć się życia bez bliskich osób - ale zawsze będą dla mnie szczególnymi osobami, dzięki którym w pewnym stopniu jestem jaka jestem...w Tobie też zawsze będzie jakaś część dziadka...
    Jak mówił ks.Twardowski : "spieszymy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą..."
    Tymczasem spójrz na swoje otoczenie - jak wiele jest osób, które Cię kochają...uśmiechnij się bo nie jesteś sama.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tych, których kochamy, nie tracimy nigdy:)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chcesz podzielić się swoim zdaniem, skomentować post lub blog napisz coś od siebie :-)

W polu: "Komentarz jako" rozwiń listę i wybierz "Nazwa" wpisując swój nick albo imię. Jeśli jesteś zarejestrowany/a w Blogerze - wybierz "Konto Google".

Serdecznie zapraszam do komentowania i konwersacji :-)
Katja.