piątek, 8 stycznia 2010

08.I.2010 Wielkie zamiary

/mieszkanie/

Każdy, a przynajmniej większość z nas na początku roku duma, planuje w obiecuje sobie niesamowite zmiany w swoim dotychczasowym życiu. Najczęściej pamiętamy o nich najdalej w pierwszym kwartale, po świętach Wielkanocnych w głowie mamy zaledwie ich cień, a później znikają aby z wielką pompą wrócić wśród noworocznych sztucznych ogni. I tak w koło :-) Niesamowite, nieprawdaż?
I ja jak miliony dusz na świecie poczyniłam postanowienia. Tyle, że moje w znacznej mierze nie tylko wiążą się z pracą nad sobą i osiągnięciami. Gro z nich to plany na wspaniałe przygody i spędzenie wyjątkowego czasu. Zamierzenia związane z przeżyciami, emocjami, wiatrem we włosach - nawet dosłownie. Nie całe życie polega na pracy. Od dziecka rosłam w przeświadczeniu, że nie pracuje się dla mamony, dlatego że tak trzeba, wypada czy zwyczajnie jest przyjęte. Pracuje się po to, żeby było człowieka stać na realizowanie się, spełnianie zamierzeń, marzeń i  pasji. To podejście tkwi jak tatuaż w mojej głowie. Żyć tak aby cieszyć się życiem i nigdy nie żałować, że czegoś się nie zrobiło. Nie robić nic na siłę, wbrew sobie. Jeśli czuję, że nie jestem stworzona aby pracować dla kogoś, w korporacji, siedząc 8 godzin napychając kabzy swoim szefom - rzucam wszystkim w diabły i nie robię tego. I nie patrzę na konsekwencje, chude jak chart konto czy zdanie innych. Nie lubię i czuję że to nie jest dla mnie = nie robię. Czy to działa? Czy tak da się funkcjonować? Tak. A czemu nie? Noworoczne fajerwerki uświadomiły mi jak wiele zmian poczyniłam w swoim życiu przez ostatni czas. Zostawiłam dobrze dochodową pracę, którą nota bene lubiłam i realizowałam się w niej po to aby zaangażować się wspieranie tych, którzy mają pod górkę, tych którym biodra odmawiają posłuszeństwa. Czy żałuję? Nigdy! To jedna z najlepszych i najśmielszych decyzji jakie podjęłam. Basta z pracą u kogoś i na kogoś, a że nie zamierzam patrzeć w pusty portfel działam i pracuję na siebie, robiąc wszystko, aby w tym roku wystartować z własną inwestycją. I to mnie napędza! Oczyma wyobraźni widzę, że to będzie działać, przynosić mi wiele radości ale pewnie i pracy. I jedno i drugie jest mi potrzebne do życia jak  powietrze więc jestem w swoim żywiole.

Tak, człowiek ma cele związne z odpoczynkiem i przyjemnościami oraz cele wytężonej pracy, inwestycji w siebie które w rezultacie prowadzą co celów nr 1 :-)

Nie dajcie wmówić sobie, że coś trzeba, że tak wypada, tak jest przyjęte; albo że to o czym marzycie i chcecie robić nie jest możliwe. To największa bzdura w jaką można wierzyć :-)


1 komentarz:

  1. Czytam dwa razy z otwartymi ustami i pytaniem :"jak Ona to robi???"
    Piotr J.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chcesz podzielić się swoim zdaniem, skomentować post lub blog napisz coś od siebie :-)

W polu: "Komentarz jako" rozwiń listę i wybierz "Nazwa" wpisując swój nick albo imię. Jeśli jesteś zarejestrowany/a w Blogerze - wybierz "Konto Google".

Serdecznie zapraszam do komentowania i konwersacji :-)
Katja.