środa, 4 marca 2009

04.III.2009 Magik

/mieszkanie/

Wszem i wobec głośno obwieszczam, że mój rehabilitant jest magikiem :-)
Magikiem z prawdziwego zdarzenia, i nie ma tu mowy o szarlataństwie. Ktoś się zastanawia jak to możliwe? W takim razie winna jestem kilku słów wyjaśnienia. Ostatnie kilka dni w stresie obserwowałam to co dzieje się z nogą (a raczej obydwoma kończynami). Poniedziałkowy wieczór skończył się na płaczu i kompletnym załamaniu. Nie mogłam poradzić sobie z bólem, nie rozumiałam skąd się wziął, na plecach czułam ciśnienie związane z planami narciarskimi - podsumowując kompletna rozsypka. Wczoraj (wtorek) ledwo doczłapałam się za moje ćwiczenia. Z grobową miną opowiedziałam Panu Piotrowi co się dzieje. Parzący, inny niż dotychczas ból w całej nodze, promieniujący, otaczający udo, zawijający się pod kolano od wewnętrznej strony; łupiący i potężny ból w prawym pośladku; do tego wszystkiego znany choć w tym wypadku wciąż zadziwiający i nowy ból w "zdrowej" lewej nodze. Ogólnie katastrofa. Mój rehabilitant przez godzinę w skupieniu "wałkował" mnie na kozetce. Rozpoznawał, uciskał, rozmasowywał, przyglądał się. Wiele z wykonywanych czynności było bardzo bolesnych, ale przecież do czego innego jestem bardziej przyzwyczajona jak nie do bólu właśnie? Żyłam z nim tyle lat.... do niedawna, przed operacją, to wtedy kiedy nie bolało zaczynam czuć się dziwnie i nieswojo..
Całą godzinę zajęć poświeciliśmy na diagnozę i eliminowanie bólu. Nie bardzo wierzyłam, że efekty będą jakieś znaczące. To co ostatnio się działo naprawdę dało mi w kość...
Wiedziałam, że ocenę tego czy jest lepiej, czy coś się zmieniło muszę pozostawić sobie na dzień następny. Dziś zgodnie zgodnie z zaleceniami Pana Piotra nie było szaleństwa z ćwiczeniami, zwolniłam tempa. Jednak cały dzień coś robiłam, jeździłam samochodem, byłam na zakupach, na spotkaniach ze znajomymi, zrobiłam też kilka rundek hulajnogą. I jak jest? Jest dobrze :-) Dokuczliwy, silny i bardzo niepokojący ból został we wspaniałej większości zredukowany! Gdybym miała jakoś go oszacować powiedziałabym, że z tego co było jeszcze wczoraj rano pozostało jakieś 15-20% Moja radość jest ogromna :-) Trochę się uspokoiłam, mam poczucie, że nie dzieje się nic złego. Noga była mocno przesilona a wprawne ręce dobrodzieja Pana Piotra pomogły spracowanym mięśniom i ścięgnom. Dały im trochę oddechu. Wierzę, że jutro też będzie dobrze a może nawet lepiej? Jutro również mam zajęcia. Nie mogę się doczekać, żeby omówić wszystko z Panem Piotrem.
Domyślam się, że ogromną rolę ma też masaż podwodny na którym byłam tuż przed zajęciami rehabilitacyjnymi. Potężne ciśnienie wody dokładnie wymasowało mięśnie, zminimalizowało napięcie. Uczucie, kiedy woda pod ciśnieniem przesuwa skórę i drąży mięśnie jest fenomenalne. Nie dam rady opisać go słowami. Przynosi ogromną ulgę. Wspaniały wynalazek :-)
Znowu zaczęłam wierzyć (a były już chwile poważnego zwątpienia i braku wiary), że zgodnie z planami, w piątek, w pięć miesięcy po mojej osteotomii okołopanewkowej znów będę zjeżdżać na nartach. Oczywiście spokojnie, najważniejsze aby moje świeżo zainstalowane w głowie hamulce działały jak trzeba. Czy sobie poradzę? Czy podołam wyzwaniu jakie świadomie sobie założyłam? Jedni pukają się w głowę i traktują jak wariatkę, inny patrzą i sądzą, że to tylko czcze gadanie, jeszcze inni wiedzą, że to zrobię... A ja? Wierzę, oczywiście, że wierzę. Bez tego nie ma sensu zakładać butów narciarskich. Boję się, ale jednocześnie chcę, wierzę i traktuję to bardzo poważnie. Ciężko pracowałam przez ostatnie 5 miesięcy i mocno wierzę, że poradzę sobie z wyzwaniem. Nie chcę wiele. Nie mam zamiaru bić rekordów szybkości, stawać na starcie slalomu giganta ani fundować sobie jazdy życia - na to przyjdzie jeszcze odpowiedni czas. Moje marzenie na dziś dzień to jedynie wolniutkie ześlizgiwanie się z łagodnego stoku, długie skręty i spokojne, bezupadkowe zjechanie z góry choćby 1 .. 2 .. 3 razy.. Wtedy będę szczęśliwa.

PS. Panie Piotrze, dziękuję! Cel coraz bliżej :-)

Mój najlepszy trener i instruktor pod słońcem - Tata


Marmolada - szczyt


Passo Tonale - Passo Paradiso 2585 m. n.p.m.


Marmolada 3343 m. n.p.m.


fotos by K&T 2006-2008

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli chcesz podzielić się swoim zdaniem, skomentować post lub blog napisz coś od siebie :-)

W polu: "Komentarz jako" rozwiń listę i wybierz "Nazwa" wpisując swój nick albo imię. Jeśli jesteś zarejestrowany/a w Blogerze - wybierz "Konto Google".

Serdecznie zapraszam do komentowania i konwersacji :-)
Katja.