I jak jak wszyscy w tej porze roku wpadłam w świąteczny galimatias. Zakupy, prezenty, porządki, wyjazd do rodziców, kartki i listy świąteczne, życzenia, eh.... Mnóstwo tego. Rąk brakuje. Przez te wszystkie czynności dużo więcej chodzę, jeżdżę samochodem - to ma wpływ na nogę. Pobolewa mnie. Ale noga to nic. Gorzej bolą plecy. Podróż do rodziców, te 400 km w małym samochodzie dało mi w kość. Ale nie ma za bardzo jak odpocząć. Wczoraj i dziś większość czasu siedziałam przed laptopem. Siedzę i klikam i klikam. Najgorsze jest to, że wcale nie zbijam przysłowiowych bąków. Dziś mamy jeszcze w planie przystroić choinkę. Jest jak co roku żywa. Tym razem to sosna. Pięknie pachnie :-)
Biegając za świątecznymi prezentami nie miałam nawet chwili aby naskrobać coś nowego na blogu. A są sprawy, które chciałam poruszyć.
Ostatnio rozmawiałam sporo z osobami, które tak jak ja są po ganzu albo czekają na zabieg. W kilku rozmowach (mailowo, na GG) poruszyliśmy temat transfuzji krwi. Pojawiały się pytania, czy idąc do szpitala na zabieg trzeba się zabezpieczyć w krew ewentualnie potrzebną nam później po zabiegu do przetoczenia. Prawda jest taka, że szpitale mają obowiązek na wypadek takiej potrzeby zapewnić pacjentowi wymaganą ilość jednostek krwi. Jednak jak powszechnie wiadomo, w polskich szpitalach i klinikach krew potrzebna jest ciągle, a honorowych dawców mimo iż stale przybywa to banki krwi i tak są w potrzebie i monitują o krew. Także miłym gestem jest oddanie krwi do najbliższej swojemu zamieszkaniu stacji krwiodawstwa celem wsparcia innych potrzebujących. Możecie przed planowanym zabiegiem poprosić swoich znajomych i przyjaciół o pójście i oddanie krwi "na Wasze konto". Wtedy w stacji oddając swoją cenną krew zaznaczają dla kogo ona jest przeznaczona i wypisują potwierdzenie oddania krwi. Takie potwierdzenie mile widziane jest w szpitalu :-) Wiadomo, że krew oddana przez Waszych przyjaciół czy rodzinę nie będzie stricte przeznaczona dla Was. Otrzyma ją ktoś o takich samych parametrach krwi, zapewne w szpitalu który będzie w pobliżu owej stacji krwiodawstwa. W Otwocku, przed operacją wykonują szereg badań określających grupę krwi pacjenta, wszystko sprawdzane jest bardzo skrupulatnie i szczegółowo. Finalnie, jeśli podczas albo po zabiegu okaże się, że delikwentowi przydałby się dodatkowy woreczek krwi - otrzymuje świeżutką, idealnie dopasowaną do swoich parametrów krew z banku krwi. Ja przed operacją zrobiłam nieco inaczej. Przed planowanym terminem operacji, poddałam się autotransfuzji krwi, którą specjalnie opieczętowali i przygotowali na dany termin właśnie dla mnie samej i przetransportowali do szpitala w Otwocku. Naturalnie takie planowanie było ściśle uzgodnione z lekarzem hematologiem w stacji krwiodawstwa. Każda krew ważna jest tylko 35 dni (jeśli się nie mylę). Wiadomo, że im świeższa - tyl lepsza. Dokładnie z kalendarzem w ręku zaplanowałam sobie kiesy pójdę oddać krew pierwszy raz, potem musiałam odczekać minimum 7 dni aby móc pójść oddać ją drugi raz. Tym sposobem zabezpieczyłam się w 2 jednostki własnej krwi (każda jednostka to 450 ml). Ważnym było, aby ostatnie oddanie krwi było nie krócej niż 1,5 tygodnia przez zabiegiem w szpitalu. Moja własna krew musiała zdążyć się odbudować, hemoglobina wzrosnąć tak, abym w szpitalu spełniała potrzebne kryteria i aby dopuścili mnie do operacji. Oczywiście długi czas przed planowanym oddawaniem krwi wspomagałam się witaminami i specyfikami zawierającymi żelazo. Piłam też przygotowany przez moją mamę domowy sok z buraków. Wszystko udało się zgodnie z planem.
Mogłam tak wykombinować z racji bliskiego zamieszkania - do szpitala w Otwocku mam zaledwie 40 km, tym samym nie było problemu z transportem krwi z Stacji Krwiodawstwa przy ul. Saskiej w Warszawie gdzie oddałam krew do otwockiej Kliniki. (wiadomo, że autotransfuzja osoby z drugiego końca Polski w stosunku do Otwocka byłaby trudna ze względu na kosztowny transport krwi.) Nie pamiętam dokładnie czy pisałam o tym wcześniej, ale dzień po operacji (mimo, iż w trakcie zabiegu bardzo mało krwawiłam) otrzymałam owe 2 woreczki krwi. Moja własna krew, tak jak wcześniej wypłynęła z moich żył przez plastikową rurkę, tak na powrót znalazła się we mnie :-) Było to jak potężny zastrzyk energii i zdrowia :-)
Dużo ciekawych informacji na temat krwi i krwiodawstwa można znaleźć na poniższej stronie:
http://www.krewniacy.pl
A samego oddawania nie trzeba się obawiać :-) To nic strasznego. Przede wszystkim personel w takich stacjach jest tak miły i uczynny, że miód na serce więc widok pokaźnej igły nie ma znaczenia :-) No i dostaje się kilka pysznych czekolad!

foty by net
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli chcesz podzielić się swoim zdaniem, skomentować post lub blog napisz coś od siebie :-)
W polu: "Komentarz jako" rozwiń listę i wybierz "Nazwa" wpisując swój nick albo imię. Jeśli jesteś zarejestrowany/a w Blogerze - wybierz "Konto Google".
Serdecznie zapraszam do komentowania i konwersacji :-)
Katja.