czwartek, 5 sierpnia 2010

05.VIII.2010 Orzeł czy reszka?

/mieszkanie/

Planowo poranek zdecydowałam zacząć od rzutu monetą. Reszka - zostaję na weekend w domu (a przynajmniej jego okolicach), orzeł - w ciągu godziny pakuję walizkę i samotnie ruszam nad morze z bagażnikiem wypakowanym niepołkniętymi jeszcze książkami. Było jednak inaczej... obudził mnie porażający niewyspaną głowę odwiert.... odwiert sąsiada sugerujący, że zakupił lepszą wiertarkę i naprawia albo demoluje. Jedno z dwojga. Ten start nasunął mi w myślach (a może je wypowiedziałam..? ) kilka brzydkich słów.
Po wczorajszej jodze - na której nota bene czułam się bombowo a biodro a nawet biodra (!!) współpracowały wspaniale - zwleczenie się z łóżka było wyzwaniem. Do teraz mimo, że jest już przed 11 siedzę w piżamie i nie mogę zaplanować porządku dnia.Wiem, że na pewno nie rzucę już monetą. Ach.... żałuję  bo to strasznie kręciło. Choć przyznam, ze generator liczb losowych byłby jeszcze bardziej podniecający! Bez monety czy generatora zerknęłam w długoterminowe prognozy pogody i chłodno zdecydowałam, że pojadę w przyszły czwartek. Miało być spontanicznie - jest praktycznie.

Wracając do biodra. Jak ostatnio pisałam - nic nie rozumiem, bo od bodajże 3 dni nie boli... No, może NIC to trochę przesadzone, ale odczuwam diametralną zmianę. Biorąc pod uwagę to, że kwestia bólu jest dla mnie jak codzienne mycie zębów to co teraz się dzieje jest niepojęte. Ja jestem pełna strachu, że to tylko cwaniacka zagrywka, cisza przed burzą a na pewno przez jakimś wyjazdem... ja zawsze dostanę swój łomot. To tylko kwestia czasu... Jest też inna myśl. A co jeśli to co robimy z moim fizjoterapeutą naprawdę działa... ? (nie obraź się Piotrze za te dywagacje).. i ta bezbólowa tendencja ma się utrzymywać...? Co zrobić, co zrobić...? Pytam sama siebie, bo wrzesień, który zaplanowałam w najdrobniejszym szczególe z każdą godziną zdaje się być bliżej... Wrzesień - co za enigmatyczne pojęcie. W końcu powiem to chyba otwarcie, choć sama przed sobą też do tej pory wyrażałam się półsłówkami. Wrzesień a konkretniej 27 września - to wyznaczona data mojej kolnej operacji. Kapoplastyka. Recz jasna: prawe biodro. Nie, to nie znaczy, że się poddałam albo z góry założyłam porażkę.Gdyby tak było nie przeszłabym 2 razy Ganza i nie walczyła ponad 2 lata o to biodro. Czasem jednak trzeba powiedzieć basta! No i kiedy w końcu to powiedziałam, przełknęłam wizję skalpela, całego bólu i niezdarności jaką niesie za sobą następna operacja... ono znów robi hecę i milczy. Nauczona doświadczeniem - nie wierzę w nic. Nie ufam, podejrzliwie stawiam każdy krok szukając znajomego łomotu. Boję się. Co zrobię we wrześniu.....? To nie jak rzut monetą....Orzeł czy reszka... NIE!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli chcesz podzielić się swoim zdaniem, skomentować post lub blog napisz coś od siebie :-)

W polu: "Komentarz jako" rozwiń listę i wybierz "Nazwa" wpisując swój nick albo imię. Jeśli jesteś zarejestrowany/a w Blogerze - wybierz "Konto Google".

Serdecznie zapraszam do komentowania i konwersacji :-)
Katja.