wtorek, 3 sierpnia 2010

03.VIII.2010 Płotki

/mieszkanie/

Znowu w domu. Mieszkaniu - uściślając. O własnym domu na razie mogę tylko marzyć.Chociaż od tradycyjnego domu rzecz jasna dużo bardziej kręci mnie wieża ciśnień, barka na rzece, albo szałas gdzieś na wyspach pacyficznych... Nieważne. Weekend mimo obiecujących wyobrażeń był przykry i męczący. Spędziłam go w Poznaniu z chorą, koszmarnie marudną i rozpłakaną siostrzenicą. Dawno nie stresowałam się tak mocno.. Czułam, że wszystko walimi się na głowę. Wracając do domu łzy zmęczenia psychicznego, bólu biodra, przykrości, świadomości jaka jestem bezradna zmyły mi makijaż. Wstyd się przyznać? Nie, nie sądzę.

Znowu późno, znowu nie śpię. Oglądam skrót z lekkoatletycznych Mistrzostw Europy w Barcelonie. W tym roku Eurosport zaszalał i nieźle udźwiękowił flash z finałów. Przyjemnie popatrzeć na te imponujące ciała, skupienie na twarzach, rozgrzewki, wiatr we włosach na bieżni, pracę mięśni "katowanych" calusieńki, okrągły rok na kluczowe imprezy sportowe.. takie jak ta. Wysiłek, poświęcenie i niewyobrażalne szczęście zwycięzców na mecie. Zmęczenie, przyjemne zmęczenie, dług tlenowy mięśni. Fenomenalne.
To co nas kręci. To co nas podnieca :-)
Ja też dziś pospinałam mięśnie. Nie tylko na rehabilitacji. Wieczorem był basen i zmiana taktyki w treningu. Teraz pływam z nosem tuż przy dnie basenu eksplorując dokładność i czystość fug ;-) Na nogach obowiązkowo płetwy. Początkowo miałam trudność z opanowaniem naturalnej wyporności ciała, które zgodnie z regułami wyrywało się ku powierzchni. Po niecałej godzinie czułam, że woda jest moja. Pod wodą na jednym oddechu robiłam już dwie długości basenu. Po pierwszym treningu tego rodzaju czas 2 długości na bezdechu bez użycia rąk to 1:05. Będę obserwować jak czas i osiągane długości a także umiejętność spożytkowania sił i tlenu będzie ewoluować. Naturalnie jutro znów idę na basen. Wciąż mi mało. Kiedyś umrę z przedawkowania. Czegoś - czegokolwiek. Emocji, złamania kolejnego postanowienia, bariery, zawyżenia poprzeczki, która nie do końca okaże się realną? Wiem o tym. (Dążenie do "moich" 4 min na bezdechu w bezruchu nie daje mi spać.Co dzień zasypiam i rozrywa mnie od środka to niezrealizowane zamierzenie.) Pływając odciążam prawe biodro. Chyba nawet podświadomie. Zresztą ONO samo dziś podjęło prawdziwie przyjemną współpracę czym zaskoczyło mnie i wprawiło w osłupienie. Czekałam na ból co najmniej kilkanaście, a może kilkadziesiąt razy w ciągu tego długiego dnia. Doczekałam się zaledwie kilku razy. W słabszym niż oczekiwanym natężeniu. I nie rozumiem tego. Nie mówię, że jestem zasmucona, ale zmartwiona i zagubiona - owszem. Nie wiem czemu tak ze sobą pogrywamy? Ja i ono żyjemy swoim oddzielnym życiem.

Viva Barcelona! Viva champions!












































foto: net

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli chcesz podzielić się swoim zdaniem, skomentować post lub blog napisz coś od siebie :-)

W polu: "Komentarz jako" rozwiń listę i wybierz "Nazwa" wpisując swój nick albo imię. Jeśli jesteś zarejestrowany/a w Blogerze - wybierz "Konto Google".

Serdecznie zapraszam do komentowania i konwersacji :-)
Katja.