wtorek, 6 października 2009

06.X.2009 Wartościowanie?

/wnętrze samochodu/

Siedzę już od.. po prostu długo i nie wiem co z sobą zrobić. Bywało różnie, lepiej, gorzej, kiepsko, dziś jest fatalnie/ Fatalnie, czy to w ogóle słowo na miejscu? Czy oddaje to jak się czuje? Nie. zdecydowanie. Nie bombardują mnie tysiące myśli, nie walczę z niczym w mojej głowie, bo nic tam nie ma.
Wczoraj miałam jeszcze zapał i mnóstwo energii do realizowania planu za planem. Dziś, kiedy wstałam coś pękło. Od startu poczułam, że coś jest nie tak. Nawet śniadanie jadłam bez przekonania, iż to słuszna czynność. Dzisiejszy dzień zaplanowałam dość skrupulatnie. Śniadanie, kilka maili, poczta, bank... Krajowy Rejestr Sądowy.. Tak. Dziś planowałam dokończyć to co niedokończone.Wpłacić haracz tysiąca złotych w zamian za zarejestrowanie Fundacji Bioderko. Mówię haracz, bo ciągle nie mogę pogodzić się z tym, że nawet taka organizacja jak Fundacja, która startuje z kilkoma groszami za to z doniosłymi planami i ideami musi wyszarpać się na niemałe opłaty sądowe. Ale skoro powiedziało się "a" trzeba i powiedzieć "b". Pojechałam do banku, wyjęłam ostatki, które tam tkwiły i z grymasem na twarzy ruszyłam Wisłostradą do celu. Nie czułam, że robię coś na co czekałam od dawna. Nie potrafiłam się cieszyć. Pytałam sama siebie czy nie porywam się z motyką na słońce? Czy ja w ogóle się nadaje aby dalej w to brnąć? Jak zacząć, co robić aby w końcu to na co na razie tylko łożę zaczęło na siebie pracować? Co zrobię, kiedy fundacja zaczynie już prawnie żyć? Jak znajdę na to wszystko czas? Jechałam, rozmyślałam ale mimo wszystko jechałam aby zapiąć przysłowiowy ostatni guzik.
Dojechałam... Nie, to nie koniec.
Zwyczajnie chciałam zaparkować. Umieścić mój samochód gdziekolwiek, wyjść, wejść do budynku, odstać swoje w kolejce, wpłacić ciążącą mi w torbie sumę i mieć to z głowy. Mijał czas a ja kręciłam się szukając miejsca parkingowego. 2 metrów, w których zdołam zatrzymać i zostawić samochód. Z upływem minut, kiedy krążyłam wogół sądu po podziurawionych, zapchanych samochodami co do wolnego centymetra uliczkach moje rozmyślania sukcesywnie zmieniły się w wściekłość, wściekłość w  rozżalenie, gorycz, poczucie bezsilności, beznadziejność.. mogłabym wymieniać jeszcze długo, nazbyt długo.. Nie zaparkowałam. Nie mogłam w to uwierzyć ale poddałam się. Z tak błahego powodu poddałam się i odjechałam. Jak ostatni beznadziejny słaby mięczak jechałam spowrotem i płakałam. Nad sobą? Swoim niezdecydowaniem? Nad tym, iż nie wiem co powinnam robić? Nad własną słabością? Napewno tak. Nad wszystkim po kolei i po trochu.
Nic już później nie było tak jak powinno. Zresztą od samego rana nie było więc na co tu liczyć...
Tak, jestem rozbita. Kompletnie. Nie wiem co z sobą zrobić. Wrócić do tego co robiłam 1,5 roku temu? Produkować filmy, bawić się w reklamy i znowu zapomnieć o kłopotach finansowych a tym samym użerać się pracując "na kogoś" czego nie potrafię na dłuższą metę? Rzucić to w diabły jak planowałam i zająć się w 100 % Fundacją i forum -czymś co na razie rujnuje moją kieszeń ale daje dużo radości? Czekać cierpliwie pół roku, może rok, aż ruszymy z Tomaszem z własnym biznesem? To za długo trwa... Jestem rozbita, rozdarta pomiędzy decyzje, które co gorsze dotyczą finansów. Ciężko nawet wziąć pełen oddech.. Powrót do filmu, w którym się realizowałam..lubiłam to, nie zaprzeczę.. wyklucza poświęcenie się Fundacji. Wiem o tym... to za mocno angażuje i pożera. Dlaczego w życiu tak bardzo potrzebne są człowiekowi pieniądze? Brzydzę się tym.
Jak mogłam nie móc zaparkować? Jak mogło tak bardzo mnie to uderzyć i rozmontować na długie godziny? A może dni...? Nie! Nie!.. naprawdę jestem do kitu..














 

foto: net

1 komentarz:

  1. Katja, każdy ma gorsze dni! Nie zadręczaj się tym za bardzo! Wierzę, że jutro pierwsza wstanie Twoja prawa noga :) i wszystko będzie lepiej! Wiem, trochę spłaszczam temat, ale wierzę, że to u Ciebie chwilowe! Czasem tracimy wiarę w to, co robimy, w cel, w słuszność i to, że ma to jakiś sens... Nie będę oryginalna, już wiele osób pisało na forum (stworzonym przez CIEBIE!), że Twoje działanie pomaga nam wszystkim. Jestem przekonana, że kto jak kto, ale TY nie możesz myśleć, że jesteś do niczego!!! Głuptasie!!!
    Uszy do góry i czarne myśli precz! Wierzę w Ciebie i to, co robisz!!! na pewno nie jestem jedyna!

    Trzymaj się!
    Aga

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chcesz podzielić się swoim zdaniem, skomentować post lub blog napisz coś od siebie :-)

W polu: "Komentarz jako" rozwiń listę i wybierz "Nazwa" wpisując swój nick albo imię. Jeśli jesteś zarejestrowany/a w Blogerze - wybierz "Konto Google".

Serdecznie zapraszam do komentowania i konwersacji :-)
Katja.