wtorek, 26 października 2010

25.X.2010 Złamać barierę - 75 m (Dynamic With Fins)

/basen/

Wychodząc z domu marzyłam o pokonaniu bariery 75 metrów.

Płetwy, jeden oddech i metry miękkiej wody nade mną. Bez treningu, bez przygotowania, bez wyciszenia. Z pustym żołądkiem. Na sporej dawce nerwów i z głową pełną myśli. W skrócie: zero profesjonalizmu.

Pierwsza długość basenu jaką zrobiłam na rozgrzewkę, po sporej przerwie w pływaniu była trudna. Tłoczno, na każdym torze po 6 osób, głośno, ciasno, niezachęcająco. Nie pomaga. Czułam swoją słabą formę. Mimo zakazów terapeuty zrobiłam kilka pojedynczych długości basenu stylem dolphin-kick a później kilka stylem naprzemiennym - tak jak sobie życzył z rękoma wzdłuż ciała. Po małym rekonesansie dna i odebranych kilku kopniaków od pływających na powierzchni ludzi zaatakowałam  dystans 50 metrów. Pierwsza podwójna długość basenu była mozolna. Przepona walczyła o oddech. Pomyślałam - to baaaardzo kiepski dzień na pływanie. Po kilkunastu oddechach, uspokojeniu płuc, ponownie podjęłam 50 metrów. Tym razem bezboleśnie. Jak za dotknięciem różdżki, jakby rozumiejąc moje potrzeby zgasło światło na obiekcie, całkowicie opustoszał jeden tor. To był ten moment. Bez zastanowienia zajęłam pozycję. Uspokoiłam oddech, skupiłam się na jednym punkcie po drugiej stronie toru, zanurzyłam ciało aż po usta. Oddychałam. Głęboko, spokojnie. Kilkoma energiczniejszymi wdechami wepchnęłam maksimum tlenu w przeponę, płuca, pod obojczyki. Odbiłam się i rozpoczęłam wyścig z sobą.

25 metrów, pierwsze odbicie od ściany. Spokojnie.
50 metrów, dopływam do ściany, przepona krzyczy o tlen. Wpada w swoje naturalne, niekontrolowane skurcze. Marzę o tym, by dać radę jeszcze raz się odbić i przepłynąć choć kilka metrów...
Odbicie.
Kolejne 5 metrów.. 10 metrów.. przepona kończy walczyć, ból znika, podnoszę wzrok znad fugi na dnie by spojrzeć jaka odległość dzieli mnie od ściany. Każdy centymetr jest coraz trudniejszy. Zaczynam odczuwać inny, nieznany dotąd ból. To nawet miłe. Już wiem, że dopłynę, jeszcze kilka odepchnięć płetwy a sięgnę celu.
75 metrów!
Końcowe metry przepływam w niesamowitym szczęściu a jednocześnie odcięciu od realnego świata i świadomości. To wyjątkowe uczucie!
Nie wierzę! Ale zrobiłam to! Zrobiłam!
Zrobiłam :)
Zrobiliśmy. Ja i moje biodro :)

Łamanie kolejnych barier sprawia, że chcę żyć. Potrzebuję tego jak tlenu po wynurzeniu się z wody.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli chcesz podzielić się swoim zdaniem, skomentować post lub blog napisz coś od siebie :-)

W polu: "Komentarz jako" rozwiń listę i wybierz "Nazwa" wpisując swój nick albo imię. Jeśli jesteś zarejestrowany/a w Blogerze - wybierz "Konto Google".

Serdecznie zapraszam do komentowania i konwersacji :-)
Katja.