czwartek, 6 maja 2010

05.V.2010 Nie stać w miejscu

/mieszkanie/

To już maj! Myślę jadąc mokrym świeżo umytym samochodem do domu. Uwielbiam kiedy podczas szybkiej jazdy kropelki wody spływają po krwistoczerwonym lakierze. Czas płynie niewiarygodnie szybko. Zanim się obejrzałam kolejne pół roku zostało gdzieś z tyłu. Minęły moje kolejne urodziny, nie dopatrzyłam się kolejnych zmarszczek, nie znalazłam na skroni siwego włosa ;-) Jakoś przeżyłam ten dzień. Mimo wcześniejszego kilkudniowego fatalnego nastroju pobyt z bliskimi pozwolił mi przychylniej spojrzeć na samą siebie. Urodzinowy czas minął w wyjątkowo ciepłej i rodzinnej atmosferze. Zostałam obdarowana wspaniałymi życzeniami, wśród których często przejawiało się życzenie spełnienia kolejnych celów i samorealizacji. Niech tak się dzieje! Przyjaciele, znajomi i rodzina zaskoczyli mnie także bardzo trafionymi i wzruszającymi prezentami :-) Rodzice i siostra "wysłali" nas z Tomaszem na kajakowy weekend na Mazury. Od momentu otrzymania tego prezentu nie myślę już o niczym innym i planuję wyjazd. Dziś w drodze na wieczorne zajęcia z angielskiego zdecydowałam, że weekendowy mazurski wyjazd rozszerzymy o kolejne 3 dni zahaczając o polskie morze. Ostatni raz nad Bałtykiem byłam jakieś 3 lata temu. Nigdy nie próbowałam w nim nurkować. Zmienię ten zwyczaj już za niecały miesiąc.
Co dzień staram się wypracować nić porozumienia z nieposłusznym biodrem. Raz jest z górki raz po górę. I już mnie to nie dziwi. Nie dziwi - nie znaczy, że nie martwi. Ale jakoś razem udaje nam się rozpoczynać i kończyć dzień we względnej zgodzie.
Dużo pracuję, także nad działaniami fundacyjnymi, dużo przebywam poza domem. Zaczęłam odkurzać  wiedzę nt. języka angielskiego, który zawsze był moja piętą achillesową. Wieczorami a w zasadzie nocami jeżdżę motocyklem po parkingach marketów i trenuję slalomy w podziemnych parkingach.W wolnych chwilach siedzę w wannie i nie oddycham, to samo robię siedząc na dnie basenu każdorazowo wzbudzając czujność znudzonych ratowników. Wanna: 03:24. Basen: 03:14. Jest co poprawiać. Cel: 04:00. Tak.... cel. Zdaje się, że nie potrafię żyć bez tego trzyliterowego słowa ;-) Nawet najmniejszy, najbardziej banalny, trudny, łatwiejszy, zwyklejszy i odległy - ale być musi. Bez niego motor nie działa, nie pracuje rytmicznie a rzęzi, szarpie i przypomina maszynę, która czeka na zezłomowanie. Cel. Nie każdy osiągam, to oczywiste - jak chociażby plany wyjazdu w sierpniu tego roku na nurkowanie do Indonezji, czy kurs nurkowy nitrox - niestety w tym roku nic z tego nie będzie :-( Czasem, z różnych przyczyn cele zostają odsunięte, czasem "zamrożone" na jakiś czas. Z tymi tak właśnie się stało. W zamian pojawiły się inne. Może mniej ekscytujące, a związane z rozwojem, edukacją, poszerzaniem horyzontów i inwestycją w dobre samopoczucie i zdrowie. Jest tez nutka szaleństwa - przecież bez tego nie dałabym rady ;-) - uprawnienia na motocykl!

PS. Po osiągnięciu celu wstrzymania oddechu na 4 minuty pod woda... szykuję sobie prezent-zachciankę ;-) Kolejny, drugi tatuaż. Bardzo związany z tym czym się w życiu kieruję i... na razie tyle. Najpierw trzeba zrealizować cel.

1 komentarz:

  1. Katju....jak możesz się tak znęcać nad biednymi ratownikami? hihihi ;)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chcesz podzielić się swoim zdaniem, skomentować post lub blog napisz coś od siebie :-)

W polu: "Komentarz jako" rozwiń listę i wybierz "Nazwa" wpisując swój nick albo imię. Jeśli jesteś zarejestrowany/a w Blogerze - wybierz "Konto Google".

Serdecznie zapraszam do komentowania i konwersacji :-)
Katja.